Sprawa Grzegorza Wieczerzaka oskarżonego w sprawie wielomilionowych nadużyć w PZU Życie, wraca do prokuratury - postanowił warszawski sąd rejonowy. To efekt m.in. błędów biegłej sądowej, która oceniała straty w spółce.

Sąd podkreślił, że sprawa tak skomplikowana wymaga zespołu wysoce kompetentnych biegłych, a dwójka tych, która pracowała na rzecz prokuratury, kompletnie zawiodła.

Sąd, analizując tę opinię bieglej, nie wpadłby, bo to nie jest realne, żeby wpaść, że np. kurs walutowy, który jest przyjęty w opinii, jest kursem, który nie odpowiada żadnej rzeczywistości. Jest kursem, mówiąc krótko, biegłej Młynarczyk - wyjaśniał sędzia Krzysztof Petryna.

Biegła wyliczyła straty w PZU Życie na 173 mln zł; później sama przyznała, że kwota ta "nie jest najbardziej właściwa". Okazało się, że zawyżyła straty o 35 mln zł. Nie ma podstaw do przypuszczeń, by w PZU w ogóle powstała jakaś szkoda - powiedział sam Wieczerzak.

Sprawę tak samo "pokpiła" prokuratura. Zdaniem sądu, gromadzenie dowodów kompletnie ją przerosło.

Postanowienie sądu jest nieprawomocne i strony (a więc zarówno prokuratura, która chciała tylko powołania nowych biegłych bez zwracania sprawy do śledztwa, jak i przedstawiciel PZU Życie oraz obrońcy oskarżonych) mogą się od niego odwołać do Sądu Apelacyjnego w Warszawie.

Zakładając jednak, że pani prokurator Anita Kołakowska złoży zażalenie, a sąd odwoławczy decyzję sądu rejonowego potwierdzi, to wówczas śledztwo rozpocznie się od początku. Posłuchaj relacji Beaty Lubeckiej:

Proces byłego szefa PZU Życie i innych oskarżonych z nim biznesmenów rozpoczął się rok temu. Wieczerzak został oskarżony o działanie na szkodę spółki, którą kierował, co miało spowodować wielomilionowe straty. Grozi mu do 10 lat więzienia. Z Wieczerzakiem na ławie oskarżonych zasiada kilka innych osób, także oskarżonych o przestępstwa finansowe.