"Śmierdzący problem" - tak najkrócej można nazwać sytuację w małopolskim Tuchowie. Władze miasta wydzierżawiły działkę, na którą firma "na dziko" zaczęła wywozić śmieci. Pozbycie się inwestora-oszusta trwało wiele miesięcy, ale śmieci pozostały, podobnie jak straty finansowe i kac po nieudanej współpracy gminy z firmą.

Zwożenie śmieci do miasta to niestety wina samych urzędników, choć pomysł był niezły – zagospodarować ziemię tuż obok dotychczasowego wysypiska. Wygrał ten, kto dał najwięcej. I to był błąd. I tak już zaśmiecona okolica zaczęła tonąć w śmieciach.

Na tym wysypisku śmieci, zgodnie z dokumentami, w które miałem wgląd, znajdują się zarazki gruźlicy, niebezpieczne dla zdrowia grzyby i inne drobnoustroje, które są odpowiedzialne za choroby stawów. Bardzo często dochodzi tu do pożarów. Grozi to zawsze eksplozją - wyjaśniał RMF Zbigniew Zygadło, były szef Wydziału Gospodarki Komunalnej.

Dziś procesuje się z miastem. Kiedyś próbował zbudować w Tuchowie prawdziwą przetwórnię śmieci, wzorem tych zachodnich. Niestety teraz śmieci są tu groźne, co przyznaje wielu. Tam trudno nawet wejść, bo śmierdzi, jak jest upał. Chodzą szczury. Nie wiadomo, jaka jest woda w studniach - mówią mieszkańcy.

Przykład Tuchowa to ostrzeżenie, że czasami pieniądze nie są najważniejsze, bo chyba bardziej władze miast i gmin powinny pamiętać o mieszkańcach.

Foto: Archiwum RMF

06:50