Do śląskich sądów od czasu, gdy można skarżyć ich opieszałość, w ciągu miesiąca wpływa średnio od kilku do kilkunastu skarg. Jeśli zażalenie będzie słuszne, sąd musi zapłacić odszkodowanie nawet 10 tys. złotych.

Najwięcej skarg dotyczy procesów cywilnych i gospodarczych, bo tych toczy się sporo i to nie tylko na Śląsku. Mniej skarg dotyczy przeciągających się procesów karnych. W sądzie Okręgowym w Katowicach jest ich zaledwie kilka.

W trakcie składania skarg pojawiły się już wątpliwości – są przypadki, gdzie nie wiadomo, który sąd będzie musiał zapłacić skarżącemu. Jak oceniać przewlekłość postępowania, jeżeli sprawa rozpoznawana była w dwóch, a czasami nawet w trzech sądach - to jedno z wielu pytań ze strony sędziów.

Na rozpatrzenie każdej skargi sąd ma 2 miesiące. Wiadomo, że niektóre z wniosków mogą być rozpatrywane dłużej, ale skargę na opieszałość rozpatrywania skargi można złożyć dopiero po roku.

Od 10 lat ciągnie się proces prokuratora oskarżonego o spowodowanie śmiertelnego wypadku. Ze skargą wystąpiła rodzina ofiary.

W najbliższym czasie ma wpłynąć także skarga byłych zomowców pacyfikujących kopalnię „Wujek” i „Manifest Lipcowy”. Twierdzą, że czują się pokrzywdzeni, bo ich procesy trwają za długo.

Pierwsze wyroki zapadły już w Poznaniu - 8 tysięcy i 3 tysiące za sprawy sądowe prowadzone zbyt długo.