Na kilka miesięcy przed wyborami wzbiera lustracyjna fala. Niczym grzyby po deszczu pojawiają się informacje o kolejnych możliwych współpracownikach PRL-owskich specsłużb. Skąd taki lustracyjny wysyp?

Po pierwsze, coraz więcej osób ma kontakt z teczkami Instytutu Pamięci Narodowej. Historycy, dziennikarze, a przede wszystkim pokrzywdzeni wertują archiwa i znajdują tam kolejne informacje, ciekawostki i nazwiska tych, którzy współpracowali ze służbami. A kiedy je poznają natychmiast podają je do publicznej wiadomości.

Ale jest i inny powód. Politycy odgrażają się bowiem, że po wyborach rozszerzą zakres osób lustrowanych i nakażą składać oświadczenia m.in. dyplomatom, samorządowcom, części pracowników wyższych uczelni. A to powoduje, że większość osób chce się przyznać już teraz albo zawczasu sprawdzić, czy w przyszłości mogą zostać uznani za lustracyjnych kłamców.