Brytyjska poczta, niegdyś słynąca ze swej rzetelności, pogrążyła się w chaosie. W ramach oszczędności listonoszom polecono dostarczać listy tylko raz dziennie, a nie jak dotychczas rano i po południu.

Rządowe polecenie zmiany trybu pracy miało poprawić funkcjonowanie poczty, w rezultacie doręczanie listów trwa teraz wiecznie: kartki urodzinowe dochodzą kilka dni po czasie, potwierdzenia wizyt u lekarza przepadają bez wieści, a listonosze są tak przepracowani, że zdarzają się przypadki porzucania całych toreb z przesyłkami.

Zrozpaczeni menadżerowie placówek pocztowych zaczęli nawet zatrudniać obcokrajowców. Problem jednak w tym, że listonosze z Afryki czy z Azji nie znają nazw ulic i panujących w Wielkiej Brytanii zwyczajów. Z zmieszania skorzystała natomiast cała masa przestępców, którzy podejmują pracę na poczcie tylko po to, by przechwytywać listy zawierające karty kredytowe.

Pocztowymi kłopotami żyją także Niemcy po tym, jak wyszło na jaw, że jeden z listonoszy nie doręczał żadnych paczek. Ich zawartość sprzedawał na internetowych aukcjach. Według policji na około stu przesyłkach zarobił prawie 24 tys. dolarów.