Pływająca klinika aborcyjna "Langerort" zawinęła do portu w Gdyni, jednak po ok. godzinie opuściła port i popłynęła w nieznanym kierunku. Jej miejscem docelowym – jak twierdzi załoga - jest Władysławowo, gdzie kobiety chciały zorganizować swoją akcję.

Wcześniej do portu we Władysławowie statek jednak nie zwinął – nie dostał na to pozwolenia ze względu na szalejący na morzu sztorm. Możliwe, że załoga "Langerorta" poczeka na uspokojenie się pogody i wtedy spróbuje jeszcze raz wpłynąć do portu.

Statek budzi ogromne emocje. W porcie pojawili się przeciwnicy aborcji i zapowiedzieli, że jeśli statek przypłynie, to go aresztują. W Gdyni, na wieść o wpłynięciu "Langerorta" do portu, przeciwnicy aborcji próbowali go odnaleźć, nie było to jednak łatwe. Statek wpłynął w zamkniętą część nabrzeża, a tam – bez zezwolenia – nikt nie ma prawa wejść.

Według kobiet na statku nikt nie będzie dokonywał aborcji, bo jest to niezgodne z polskim prawem. Holenderki twierdzą, że chcą jedynie edukować Polaków.

Prawnicy podkreślają, że samo posiadanie nielegalnej w Polsce wczesnoporonnej tabletki, znanej jako RU486, nie może być uznane za przestępstwo. Podobnie jak wpłynięcie statku na polskie wody i przybicie do portu. Sprawą interesują się jednak policja i prokuratura.

22:05