Dziennikarze "Daily Telegraph" ujawnili nazwisko agenta zatrzymanego przez niemieckie służby. To Carsten Linke, który mieszkańcom miasteczka Weilheim znany był jako trener młodych piłkarzy. Jego historia okazała się dużo mroczniejsza.

To, czego nie wiedzieli rodzice zapisujący swoje dzieci do lokalnej szkółki piłkarskiej, to fakt, że Linke był także wysokim rangą agentem niemieckiego wywiadu BND (Bundesnachrichtendienst). W miasteczku wszyscy byli przekonani, że trener jest wojskowym i wyjeżdża często, by kontynuować swoją karierę w Bundeswehrze. To, czego z kolei nie wiedziały niemieckie służby wywiadowcze, to fakt, że był on również szpiegiem rosyjskim. Wszyscy byli przekonani, że Linke to człowiek o nieposzlakowanej opinii, były piłkarz Hannoveru 96 i kilku klubów grających w 2 Bundeslidze.

Pod koniec ubiegłego roku Linke został wezwany do Berlina, gdzie miał odebrać awans w strukturach niemieckiego wywiadu. Zamiast tego został aresztowany i ze stolicy Niemiec nie wrócił już do trenowania młodych piłkarzy. Linke usłyszał zarzuty zdrady kraju i szpiegostwa na rzecz Rosji

Agent miał przekazywać swoim moskiewskim mocodawcom bardzo wrażliwe informacje, także te dotyczące wojny w Ukrainie. Linke brał m.in. udział w akcji przekazania Rosjanom danych na temat tego, w jaki sposób agencje wywiadowcze krajów natowskich monitorują rosyjską korespondencję.

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że aresztowany nie działał sam jako podwójny agent w strukturach BND. Śledztwo w tej sprawie cały czas trwa. Służby próbują również ustalić, czy i jakie informacje dotyczące funkcjonowania Sojuszu Północnoatlantyckiego Linke przekazał Rosjanom. 

Jak zwracają uwagę media, wiarygodność wywiadu niemieckiego znacznie ucierpiała, a incydent z byłym piłkarzem i trenerem może mieć duży wpływ na przepływ informacji w NATO. Podwójnemu agentowi grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.