Na warszawskim Ursynowie o mało nie doszło do tragedii. Rozpędzona honda civic wjechała w zatłoczony przystanek autobusowy, potrącając jedną osobę. Na szczęście mężczyzna nie odniósł większych obrażeń. Kierowca hondy był pijany.

Choć na razie nie wiadomo ile promili alkoholu znajdowało się we krwi mężczyzny, bo ten nie zgodził się na użycie alkomatu to można przypuszczać, że było ich bardzo dużo. Kierowca hondy ledwo trzymał się na nogach. Do momentu zabrania go na izbę wytrzeźwień nie bardzo również zdawał sobie sprawę z tego co zrobił, a przede wszystkim z tego jaką tragedię mógł spowodować. Jechał bowiem bardzo szybko, w pewnym momencie stracił panowanie nad kierownicą i wjechał prosto w grupę ludzi stojących na zatłoczonym przystanku: "Na całe szczęście osoby te zdołały odskoczyć. Jedna tylko został lekko potrącona. Natychmiast zajrzano do środka pojazdu, Stwierdzono, że prowadzący jest pijany" - powiedział Dariusz Janas, rzecznik stołecznej policji. Janas dodał, że po wszystkim mężczyzna próbował jeszcze uciekać, wywiązała się szarpanina, ale po chwili policjantom udało się obezwładnić kierowcę, który został odwieziony do izby wytrzeźwień.

foto Archiwum RMF

19:20