Olsztyńska policja zatrzymała strażaka - piromana. Mężczyzna w grudniu zeszłego roku podpalił w Kieźlinach na Warmii i Mazurach zakład produkujący meble. Był to największy pożar w województwie.

Wciąż nie wiadomo, dlaczego strażak podpalił zakład. Z jednej strony chłopak wytłumaczył prokuratorowi motywy swojego czynu – powiedział, że chciał zaimponować kolegom, jednak z drugiej strony te zeznania są zupełnie nielogiczne.

Wcześniej nie informował o tym swoich kolegów, więc nikt na dobrą sprawę o tym, że on jest sprawcą tego czynu, po prostu nie mógł wiedzieć - tłumaczy Mieczysław Orzechowski z prokuratury okręgowej w Olsztynie.

Warto pamiętać, że podpalenia dokonał strażak – ochotnik, który otrzymuje wynagrodzenie za czas gaszenia pożarów, więc mogło mu chodzić o stworzenie swego rodzaju popytu.

Podpalacz, niezależnie od motywów swojego działania, w więzieniu może spędzić nawet 10 lat. Zakład Mebelpalstu spłonął niemal w całości. Dzięki ofiarności pracowników, którzy – mimo groźnej grudniowej nocy - przybyli na miejsce, udało się uratować trochę sprzętu i dokumenty. Pomagali też mieszkańcy okolicznych miejscowości i dziennikarze.

Strażaków, którzy ponad 10 godzin walczyli z ogniem, szefostwo Mebelplastu oskarżyło o chaos organizacyjny i złe prowadzenie akcji. Pretensje te jednak bardzo szybko zbladły, gdy okazało się, że zakład był bardzo słabo zabezpieczony przed ogniem.

FOTO: Archiwum RMF

22:20