Rozmiar tragedii z 11 września ubiegłego roku, kiedy doszło do ataku na World Trade Center w Nowym Jorku, mógł być mniejszy. Popełniono jednak wiele zaniedbań, które przyczyniły się do zwiększenia liczby ofiar śmiertelnych. Takie dane zawiera wstępny raport, którego szczegóły publikuje „The New York Times”.

Główne zarzuty dotyczą wadliwie działających krótkofalówek strażaków, braku współpracy między strażą pożarną i policją, a także braku dyscypliny w szeregach samych strażaków, którzy uczestniczyli w akcji.

Brak łączności uniemożliwił przekazanie rozkazu do ewakuacji mężczyznom walczącym z ogniem na najwyższych kondygnacjach budynków. Sygnał nie został odebrany, mimo że rozkaz wydano na pół godziny przed zawaleniem się pierwszej z wież.

Koordynujący akcję strażaków nie mieli również dostępu do danych pochodzących z policyjnych helikopterów, krążących nad płonącymi budynkami Światowego Centrum Handlu. Chodzi tu o dane dotyczące między innymi rozmiarów ognia i kierunku rozprzestrzeniania się pożaru. Uniemożliwiło to dokładną ocenę panującej sytuacji.

Jednocześnie strażacy, którzy byli po służbie, a chcieli uczestniczyć w akcji nie wiedzieli, gdzie mają się stawiać, co dodatkowo pogłębiało chaos. Ci z kolei, którzy byli już na miejscu, podążyli do płonących gmachów WTC bez zgłoszenia się do odpowiednich centrów dowodzenia i porozumienia się z przełożonymi.

„NYT” pisze też, że strażacy próbujący ratować osoby uwięzione w południowej wieży WTC, dotarli znacznie wyżej niż dotąd przypuszczano. Dwaj z nich doszli do samego miejsca tragedii, na 78 piętro wieżowca. Przekonuje o tym zapis ujawnionej właśnie taśmy. Dlaczego tak długo zwlekano z ujawnieniem nagrania, o tym w relacji korespondenta RMF, Grzegorza Jasińskiego:

Gdyby nie doszło do zaniedbań, to być może 343 strażaków i 23 policjantów, którzy zginęli, gdy nadwątlone ogniem konstrukcje WTC się zawaliły, zdołałoby się ewakuować.

foto RMF

10:45