Niemieccy językoznawcy zaproponowali oryginalną formę protestu przeciwko wojnie w Iraku - zastępowanie anglicyzmów słowami francuskimi lub galicyzmami. Pomysłodawca „protestu na słowa” jest przekonany, że zdecydowana większość, niechętnych wojnie Niemców zacznie bojkotować zapożyczenia z języka angielskiego.

Jak podkreśla pomysłodawca Armin Burkhardt z uniwersytetu w Magdeburgu – to wcale nie przejaw puryzmu językowego, ale właśnie forma protestu wobec polityki Waszyngtonu i Londynu.

Aby zachować poprawność polityczną, należy więc mówić "Billet" (w jęz. niemieckim rzeczowniki pisze się dużą literą) zamiast "Ticket" (w niemieckim anglojęzyczny ticket upowszechnił się jako określenie biletu lotniczego, choć oczywiście jest i oficjalna, niemieckojęzyczna nazwa).

Kartonowe pudło powinni się nazywać "Karton" zamiast "Box". Idąc na demonstrację antywojenną, zakładamy "Trikot" zamiast popularnego "T-shirta".

Rozumiane na całym świecie "okay" należy zastąpić francuskim "d'accord", etykietka będzie się po niemiecku nazywać "Etikett", a nie "label", giełdowy boom stanie się hossą (francuskie hausse) itd.

Foto: Archiwum RMF

11:45