Myśmy tam nie szli zabijać, myśmy tam szli ująć ich żywcem - tak o akcji w Magdalence mówił szef MSWiA Krzysztof Janik. Innego zdania jest Paweł Moszner, były oficer Gromu, który uważa, iż w skrajnych sytuacjach do akcji powinno wkroczyć wojsko. W Magdalence zginęło dwóch bandytów, jeden policjant, a 15 funkcjonariuszy zostało rannych.

Minister Janik mówi o akcji w Magdalence jako o wielkim sukcesie policji. Jednocześnie zaznaczył, że policja to nie organizacja odwetu. Naszym celem jest nie likwidacja przestępców, tylko ich zamknięcie i dostarczenie do sądu. Problem polega na tym, że spotkaliśmy się z zupełnie nowymi technikami walki, z zupełnie nowym poziomem determinacji mówił szef MSWiA.

Wielu specjalistów, komentujących akcję w Magdalence, sugeruje jednak, że wydarzenia dzisiejszej nocy to nie sukces. Pojawiają się bowiem wątpliwości, czy szturm w ogóle był konieczny.

Z kolei zdaniem Pawła Mosznera, byłego oficera Gromu i jednostek antyterrorystycznych policji, wydarzenia ostatniej nocy powinny stać się pretekstem do rozważań, czy nie należy udzielić jednostkom antyterrorystycznym specjalnych uprawnień albo wzorcem Wielkiej Brytanii pozwolić, jeśli sytuacja jest skrajna, wejść świetnie wyszkolonej jednostce wojskowej.

Wówczas bowiem – jak tłumaczy Paweł Moszner – przy wprowadzeniu taktyki wojskowej działania byłyby brutalne, zdecydowane. Być może użyto by ciężkich karabinów wyborowych kalibru 12,7 milimetrów, być może lekkiej broni, której używa się w mieście. (...) Jeśli nasze państwo występuje przeciwko bandziorom, to trzeba to zło niszczyć w sposób zdecydowany, wszelkimi środkami.

22:15