Policjanci szturmujący dom w Magdalence byli zaskoczeni nowymi technikami walki zastosowanymi przez gangsterów – przyznał w rozmowie z RMF komendant stołeczny policji Ryszard Siewierski. Dom, w którym ukrywał się Igor P. i Robert C., był zaminowany, bandyci obrzucili policjantów granatami. Jednak według MSWiA oraz policji, w czasie szturmu nie popełniono błędu.

Według Krzysztofa Janika, szefa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, jak i komendanta stołecznego policji, sposób przeprowadzenia szturmu na posiadłość w Magdalence był jak najbardziej właściwy.

Janik tłumaczył, że wcześniej nikt w Polsce nie miał do czynienia z tak przygotowaną obroną, więc nie podejrzewano, że bandyci mogą użyć profesjonalnie rozlokowanych min i granatów.

Według ministra spraw wewnętrznych i administracji system pułapek zaprojektował i zbudował Igor P., były funkcjonariusz KGB. On był najgroźniejszy w tej całej bandzie, to był profesjonalista - mówił Janik.

Do tej pory większość groźnych przestępców zatrzymywano w taki sam sposób, czyli kopniak w drzwi i skucie bandytów we śnie. Tak wolność stracił prawie cały zarząd Pruszkowa. Jednak tym razem zawiódł jeden element - zaskoczenie. Wykorzystali go bowiem nie policjanci, a bandyci.

Jak tłumaczy komendant stołeczny policji Ryszard Siewierski: To było nie do rozpoznania, teren był zaminowany wewnątrz obiektu. Myśmy zlokalizowali ten obiekt, ale nie mieliśmy tam dostępu.

Policjanci nie mogli też otoczyć domu i nawoływać bandytów do poddania się, bo nie pozwalały na to warunki terenowe.

Ta nowa sytuacja nie pozostanie bez echa - premier i minister MSWiA zapowiadają doposażenie policji w nowy sprzęt i przeprowadzenie dodatkowych szkoleń. Także policja bogatsza w nowe doświadczenia będzie od dziś przygotowana na sytuacje, które bardziej niż potyczki gangsterskie przypomina front.

Foto: Archiwum RMF

15:45