Z policyjnych ustaleń wynika, że za fikcyjne leczenie prawie tysiąca pacjentów na konto dwóch prywatnych przychodni w Lublinie wpłynęło ponad 200 tys. złotych. Tamtejsza prokuratura sprawdza właśnie dokumentacje placówek.

Choć sprawa wydaje się b. poważna, bo zdaniem policji to tylko wierzchołek góry lodowej – to urzędnicy Narodowego Funduszu Zdrowia zachowują stoicki spokój. Mówienie o przestępstwie jest w tym przypadku trochę na wyrost – uważa Tomasz Kwiatkowski, jeden z dyrektorów Funduszu. System finansowania polega na tym, że płaci się za liczbę pacjentów, którzy złożyli deklarację do konkretnego lekarza, a nie tych, którzy przychodzą się tam leczyć.

A deklarację może złożyć każdy... Jednak policjanci w tym przypadku nie mają wątpliwości. Fundusz płacił za usługi, których faktycznie nie było - mówi Janusz Wójtowicz z komendy wojewódzkiej policji.

Jednak dyrektor Kwiatkowski swoje: Jest to pod pełna kontrolą.