Za kilka dni Wielką Brytanię odwiedzi prezydent USA. Złośliwi podkreślają, że wizyta będzie sporym wyzwaniem dla wszystkich służb i mówią z przekąsem o "latającym cyrku Busha". Nad prezydentem i jego kilkusetosobową świtą będzie czuwać 5 tys. ludzi.

Świta Busha będzie naprawdę ogromna – 250 agentów Secret Service, 150 doradców z Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego, 200 przedstawicieli innych departamentów i 50 doradców politycznych.

To jednak nie wszystko - trzeba jeszcze doliczyć około 100 dziennikarzy z samej Ameryki, osobistego szefa kuchni i czterech kucharzy, lekarzy, asystentów i liczącą piętnaście "nosów" ekipę specjalnie przeszkolonych psów. Do tego prawdopodobnie dołączą styliści, przynajmniej jeśli chodzi o Pierwszą Damę Ameryki.

Obserwatorzy nie wykluczają, że właśnie w związku z wizytą Busha, służby bezpieczeństwa na Wyspach zostały postawione w stan najwyższego pogotowia.

Jak jednak wynika z sondaży Bush nie ma co liczyć na ciepłe przyjęcie przez Brytyjczyków, którzy obarczają go winą za obecną sytuację w Iraku: Najłatwiej powiedzieć, że atakujemy, skopiemy im tyłki i wygramy wojnę. Dobrze. Tak się stało, jednak nie są w stanie utrzymać pokoju. W ogóle tego nie przemyśleli. Otwarli gniazdo szerszeni i moim zdaniem kompletnie nie wiedzą co z tym teraz zrobić.

16:25