Niecodzienny widok mogli podziwiać wczoraj turyści w Nowym Jorku. Francuski paralotniarz zahaczył o pochodnię Statui Wolności i zawisł na ramieniu posągu. Mężczyzna wisiał przez 45 minut w oczekiwaniu na ekipę ratowników.

Francuz okrążał posąg - próbował wylądować na pochodni, ale nie trafił w cel pod złotym płomieniem. Po 45 minutach został zdjęty przez ekipę policyjną i aresztowany. Nie podano na razie, jakie zarzuty zostaną mu postawione. Statua - jedna z głównych atrakcji turystycznych Nowego Jorku - została na pewien czas zamknięta dla odwiedzających. Policja ściągnęła Francuza na podest bezpośrednio pod pochodnią, a jasno pomarańczowa czasza paralotni przez półtorej godziny wisiała na pochodni.

Była to już jego druga próba lądowania na posągu. Pierwsza, rok temu, również się nie powiodła. Podobnych wyczynów dokonał m.in. na moście brooklyńskim. Paralotniarzowi nic się nie stało. Na razie nie wiadomo, czy nie ucierpiała Statua Wolności, którą Amerykanie otrzymali w prezencie od Francji 4 lipca 1884 r. jako znak wolności i przyjaźni francusko-amerykańskiej. Pomnik zaprojektował Francuz Frederic Auguste Bartholdi. Wysokość statui wynosi 46 metrów, a wraz z cokołem - prawie 93 metry.

07:30