Katowicki oddział Instytutu Pamięci Narodowej rozpoczął przesłuchania w sprawie tragedii w śląskich kopalniach na początku stanu wojennego. Dziś w wyjaśnienia złożył Czesław Kłosek, ranny górnik z kopalni „Manifest Lipcowy”. Kilka dni temu zwrócił się on do IPN z prośbą o wyjaśnienie sprawy ewentualnych matactw prokuratury garnizonowej w Gliwicach, która prowadziła śledztwo tuż po tragediach w kopalniach „Wujek” i „Manifest Lipcowy”.

Śledztwo umorzono wtedy po kilku tygodniach po przyjęciu tezy o obronie koniecznej milicjantów, którzy strzelali w kopalniach "Wujek" i "Manifest Lipcowy". Zdaniem Czesława Kłoska popełnione wtedy - m.in. przez prokuratorów - błędy uniemożliwiły ustalenie tego, kto strzelał do górników. IPN zapowiedział, że niebawem rozpocznie oficjalne śledztwo w sprawie matactw. Instytut chce ustalić, czy w pierwszym postępowaniu celowo zacierano dowody, co w konsekwencji uniemożliwiło wyjaśnienie wszelkich okoliczności tragedii i wskazanie winnych:. „Przedmiotem śledztwa jest ustalenie czy celowo próbowano zatrzeć dowody umożliwiające wydanie właściwego wyroku w tej sprawie” - powiedziała prokurator Ewa Koj. Wiadomo już kogo będzie dotyczyło postępowanie: „To śledztwo będzie dotyczyło funkcjonariuszy, którzy wówczas mogli dopuścić się takiego przestępstwa, które przez nas zostało uznane – zgodnie z ustawą o IPN – za zbrodnie komunistyczną”. Chodzi m.in. o ustalenie dlaczego tuż po tragedii nie zabezpieczono użytej przez milicjantów broni oraz dlaczego i w jaki sposób zaginęły wyjęte z ciał pociski, które zabiły 9 i raniły ponad 20 górników.

Przypomnijmy: w sprawie tragedii w śląskich kopalniach sąd wydawał już wyrok dwa razy. W obu przypadkach brzmiał on podobnie-uniewinnienie i umorzenie postępowania. Teraz sąd sporządza pisemne uzasadnienie ostatniego wyroku. Oskarżyciele będą składać wnioski o apelację. Niewykluczone, że całością sprawy - a nie tylko matactwami w śledztwie - zajmie się później IPN.

foto RMF

14:25