Przeczące kręcenie głową - taka była odpowiedź Haliny G. ps. "Inka", oskarżonej o pomoc w zabójstwie Jacka Dębskiego, gdy sędzia spytał ją, czy ma coś do dodania w tej sprawie po śmierci Jeremiasza Barańskiego. „Baranina” był podejrzany o zlecenie zabójstwa b. ministra sportu.

Kilka tygodni temu „Baranina” powiesił się w celi wiedeńskiego aresztu. Wczoraj przed warszawskim sądem okręgowym wznowiono proces Haliny G. Na rozprawę nie stawił się świadek, który miał opowiadać o interesach finansowych Dębskiego.

Na pytania sądu i prokuratury nie chciał odpowiadać wezwany na świadka Adam R., znajomy Barańskiego i "Inki". Halina G. po zatrzymaniu twierdziła, że to on zabił Dębskiego. Później "Inka" przyznała, że Adama R. nie było w Polsce feralnej nocy z 11 na 12 kwietnia 2001 roku, dlatego nie obawiała się wskazać na niego. R. niedawno został wydany Polsce przez USA i trafił do aresztu, jest podejrzany o dokonanie innych przestępstw.

Adam R. stwierdził wczoraj, że w tej sprawie były dwa samobójstwa, boi się o swoje życie i dlatego nic więcej nie powie. Dodał, że nie zabił Dębskiego i nie ma pojęcia, dlaczego "Inka" go pomawiała.

Prokuratura przesłuchała też Roberta P. Według prokuratury miał on widzieć zabójstwo Dębskiego, jednak wcześniej nie został przesłuchany. Jego przesłuchania przed sądem w Wiedniu domagał się obrońca „Baraniny”. Gdyby nie samobójstwo mafijnego bosa, do tego przesłuchania doszłoby przed wiedeńskim sądem. Trudno go jednak potraktować poważnie, tym co mówił, budził ogólną wesołość.

foto Archiwum RMF

07:00