Halina G., kobieta-świadek śmierci Jacka Dębskiego, zdecydowała, że przed sądem w Wiedniu powie więcej niż w Polsce, a nawet powie wszystko co wie. Dlaczego nagle zmieniła zdanie i przerwała milczenie? Na to pytania próbowali odpowiedzieć korespondenci RMF w Wiedniu i w Warszawie.

Do zbrodni doszło w kwietniu 2001 roku przed jedną z warszawskich restauracji. Halina G. jako ostatnia widziała Dębskiego żywego i ona też została oskarżona przez warszawską prokuraturę o pomoc w zabójstwie byłego ministra.

Wczoraj stanęła przed sądem w Wiedniu, gdzie toczy się proces Jeremiasza B. ps. "Baranina", podejrzanego o zlecenie zabójstwa. Z jej 7-godzinnego zeznania można było poznać kulisy śmierci byłego ministra sportu i rolę, jaką odegrał w tej sprawie Jeremiasz B.

Nie widzę powodu, by stać się kozłem ofiarnym Baraniny tłumaczyła się Halina G. Ale czy „Inka” mówi prawdę?

Może chodzi o sposób, w jaki potraktowali ją Austriacy? Posłuchaj relacji wiedeńskiego korespondenta RMF Tadeusza Wojciechowskiego:

W Austrii Halina G. była bardzo rozmowna, wręcz wygadana. Tymczasem na rozprawach w Polsce uparcie milczy, co jest co najmniej zastanawiające. Co takiego stało się w Wiedniu, że Inka zdecydowała się mówić, co mogło stać się w Polsce, że Inka wolała milczeć? Wyjaśnień szukał warszawski reporter RMF Roman Osica:

Warszawski proces „Inki” powoli zbliża się do końca. Na kwiecień zaplanowano jeszcze cztery rozprawy i możliwe, że jeszcze w tym miesiącu sąd wyda wyrok. Za pomoc morderstwie grozi jej dożywocie.

foto RMF Wiedeń

14:30