Dokładnie 10 lat temu zatonął prom "Estonia". Była to największa cywilna katastrofa w dziejach powojennej Europy i największa, jaka miała miejsce na Bałtyku w czasach pokojowych. Zginęły 852 osoby.

"Estonia" płynęła z Tallina do Sztokholmu. Prom zatonął 100 kilometrów od wybrzeży Finlandii w czasie potężnego sztormu. Przez uszkodzoną furtę dziobową do ładowni promu wlały się olbrzymie masy wody. Nie minęła godzina, gdy prom zatonął.

Z Estonii dotarła do nas bardzo zła wiadomość: „Mayday, tu Estonia, mamy silny przechył, nie ma światła”. Potem kontakt z promem urwał się. To było straszne.

Wokół przyczyn zatonięcia promu narosło wiele niejasności, pojawiły się nawet teorie o bombie. Miejsce katastrofy uznano za podmorski cmentarz; nie wolno tam nurkować. Oprócz Szwedów i Estończyków, zginęli obywatele 15 innych krajów, w tym również Polski.