Na światło dzienne wychodzą kolejne szokujące fakty związane z aferą dieselszwindel. Chcąc sprawdzić wpływ spalin silników wysokoprężnych na organizmy żywe, niemieckie koncerny motoryzacyjne przeprowadziły odrażające testy na małpach!

W piątkowym wydaniu amerykański "The New York Times" poinformował, że kilka lat temu powstała specjalna grupa badawcza finansowana przez BMW, Daimlera, Volkswagena oraz Boscha. Organizacja o nazwie European Scientific Study Group for the Environment, Health and Transport Sector - Europejska Naukowa Grupa badawcza ds. Środowiska, Zdrowia i Transportu (EUGT) - miała za zadanie ustalić wpływ spalin nowoczesnych silników wysokoprężnych na organizmy żywe.

Producenci chcieli podważyć decyzję Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która w 2012 roku wpisała spaliny jednostek wysokoprężnych na listę substancji rakotwórczych. Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie szereg skandalicznych testów przeprowadzonych przez EUGT.

Zdaniem "The New York Times", finansowana przez niemieckie koncerny, EUGT zleciła przeprowadzenie badań na zwierzętach. Zadania podjął się amerykański Lovelace Respiratory Research Institute (LRRI) z Nowego Meksyku. Sięgnięto po odrażające wzorce rodem z czasów III Rzeszy. Dziesięć małp - na zmianę - umieszczanych było w szklanych pomieszczeniach, które śmiało nazwać można zwierzęcymi komorami gazowymi! Każde zwierzę, przez cztery godziny, wdychało spaliny emitowane przez pracujący silnik wysokoprężny Volkswagena Beetle. By utrzymać małpy w spokoju w czasie testów pracownicy laboratorium puszczali im kreskówki.

Niewielkim pocieszeniem może być fakt, że użyty w czasie testów New Beetle był jednym z samochodów objętych późniejszą aferą "dieselgate". Oznacza to, że - przynajmniej w czasie statycznych testów pomiarowych  - w aucie działały wszystkie układy oczyszczania spalin - w tym EGR i filtr cząstek stałych.

Założenia eksperymentu do złudzenia przypominają niemieckie metody eksterminacji z czasów II wojny światowej. W Polsce nikomu nie trzeba chyba przypominać, że w początkowym okresie działalności niemieckich obozów koncentracyjnych przeprowadzano eksperymenty z tzw. mobilnymi komorami gazowymi zabudowanymi na ciężarówka Opla. Na pace umieszczone było szczelne pomieszczenie, do którego kierowano spaliny z pracującego silnika pojazdu. Ostatecznie uznano jednak taką metodę uśmiercania za mało wydajną!

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że badania miały być prowadzone jeszcze w dwa lata po wybuchu głośnej afery z manipulowaniem rzeczywistą emisją spalin w samochodach Grupy Volkswagena. Zdaniem Amerykanów zakończono je dopiero 30 czerwca 2017 roku, a uzyskane wyniki nigdy nie zostały opublikowane...

Szokujące ustalenia amerykańskich dziennikarzy potwierdzili przedstawiciele Daimlera i Volkswagena. Służy prasowe obu marek przeprosiły za nieetyczne zachowanie i zgodnie przyznały, że badania w takiej formie były "niepotrzebne" i "odpychające". Od doniesień mediów zdystansował się Bosch, którego przedstawiciele twierdzą, że firma zrezygnowała z udziału w EUGT w 2013 roku (czyli już w czasie trwania testów na małpach).

PR