​W Ministerstwie Finansów nie toczą się prace nad zmianą konstytucyjnego progu limitu długu - powiedział podczas posiedzenia komisji finansów publicznych wiceminister finansów Sebastian Skuza.

O sprawę długu zapytała posłanka KO Izabela Leszczyna, twierdząc, że rosnący dług publiczny może spowolnić wzrost polskiej gospodarki. Wskazała, że według prognoz polski dług przekroczy konstytucyjną granicę 60 proc. PKB, co może wskazywać na to, że trwają prace nad zniesieniem lub przesunięciem tego limitu.

Takie prace w Ministerstwie Finansów się nie toczą - powiedział Skuza.

Obecnie w konstytucji znajduje się zapis, zgodnie z którym państwowy dług publiczny nie może przekroczyć 3/5 wartości rocznego produktu krajowego brutto. Jeśli bowiem zadłużenie osiągnie taką granicę, to rząd i parlament zobowiązane są do uchwalenia zrównoważonego budżetu, tj. bez deficytu.

W ostatnich miesiącach urzędnicy Ministerstwa Finansów sugerowali, że limit ten jest niepotrzebny. Minister Tadeusz Kościński w rozmowie z Interią wskazywał, że ta bariera powstała w czasach, by Polska była zadłużona i musiała "wysłać sygnał do inwestorów zagranicznych", że zobowiązania nie wzrosną powyżej 60 proc. PKB.

Polska gospodarka kompletnie się zmieniła się od tamtych czasów. Jesteśmy w kompletnie innym miejscu i myślę, że nikt teraz nie spodziewa się, że dług publiczny musi być (maksymalnie - red.) do poziomu 60 proc. PKB. Nawet Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy ostatnio zaczęły dyskutować o tym, że poziom 85 proc. jest dobry, że to poziom jaki powinien być, a nie limit. Myślę, że warto taką dyskusję przeprowadzić - powiedział. Zaznaczył, że nie jest zwolennikiem "sztucznych barier".

Podobnie wypowiadał się wiceminister Piotr Patkowski, który w rozmowie z "Rzeczpospolitą" powiedział, że "warto się zastanowić" nad zmianą limitu.

Jesteśmy państwem, które nie musi swojej wiarygodności budować na przepisie konstytucyjnym. Naszą wiarygodność buduje to, że jesteśmy członkiem Wspólnoty europejskiej, że finanse publiczne są stabilne, a nasze PKB urosło wielokrotnie w porównaniu z latami 90., a także, że nasze zadłużenie w relacji do PKB w ostatnich latach spadało. Dziś pożyczamy bardzo duże pieniądze i w żaden sposób tej wiarygodności nie tracimy - mówił.

W 2020 roku Polska, podobnie jak inne kraje, uruchomiła hojny pakiet pomocowy w celu walki z gospodarczymi konsekwencjami epidemii koronawirusa. Deficyt tym samym wyniesie ponad 100 miliardów zł. Z danych MF wynika, że dług według metodologii polskiej na koniec 2020 r. ma wynieść 1 bln 132 mld zł, czyli 50,7 proc. PKB, a w 2021 r. 1 bln 246,2 mld zł, czyli 52,9 proc. PKB. Według definicji unijnej dług sektora instytucji rządowych i samorządowych w tym roku ma wynieść 1 bln 391 mld zł, czyli 62,2 proc. PKB, a w przyszłym roku 1 bln 523,8 mld zł, czyli 64,7 proc. PKB.

Jak to jest z tym długiem

Dyskusja na temat przyszłości limitu długu toczy się także wśród ekonomistów. W lipcu 20 młodych ekonomistów napisało list otwarty, w którym domagali się likwidacji progu. Wskazywali, że Polska jest jednym z dwóch krajów na świecie, gdzie limit zadłużenia jest wpisany do konstytucji.

Niski i arbitralny próg zadłużenia konstytucyjnego to kajdany rozwojowe dla młodego pokolenia. Wychodzenie z kryzysu nie może odbywać się kosztem pogłębiania problemów społecznych związanych z brakiem dostępnych cenowo mieszkań, chronicznie niedofinansowaną służbą zdrowia i edukacją oraz uśmieciowieniem rynku pracy. Polska Dobrobytu nie może pozostawać zakładnikiem dogmatów ekonomicznych, niemających oparcia w obecnej sytuacji. Czas z tym skończyć - pisali. Wskazywali, że z długu można opłacić inwestycje publiczne, które zwrócą się w przyszłości.

Z kolei za przesunięciem limitu długu do nawet 90 proc. jest Jakub Sawulski, główny ekonomista Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Jeśli pozostaniemy przy obecnych regułach fiskalnych, czekają nas długie lata austerity (...) Austerity nie potrwa też rok czy dwa - będzie trwało długimi latami, aż nie zredukujemy długu publicznego o kilkanaście procent PKB. Ten proces zdeterminuje naszą politykę fiskalną na niemal całą trzecią dekadę XXI wieku - dekadę, w której Polska ma dokonać skoku cywilizacyjnego: zbudować elektrownię jądrową i Centralny Port Komunikacyjny, stworzyć kolej szybkich prędkości w całym kraju, dokonać masowej termomodernizacji budynków, itd. Dekadę, w której mamy znacząco zbliżyć się poziomem rozwoju do państw Europy Zachodniej. Mają nam w tym pomóc ogromne środki z planowanego unijnego Funduszu Odbudowy. Tylko że środki te będą wymagały współfinansowania. Czy to będzie właściwy moment na zaciskanie pasa w imię reguł, które sami sobie narzuciliśmy? - pisał Sawulski w komentarzu dla "Dziennika Gazety Prawnej".

Z punktu widzenia czysto naukowego, nie ma jednoznacznych dowodów wskazujących, że limit na poziomie 60 proc. jest lepszy niż próg ustawiony np. na poziomie 50 proc. lub 90 proc.

Jednak w ankiecie przeprowadzonej przez "Parkiet" blisko 70 proc. ekonomistów było przeciwnych likwidacji limitu zadłużenia.

W Polsce jako kraju rozwijającym się wysoki dług publiczny zwiększa podatność gospodarki na globalne zawirowania, np. wzrost niepewności. W dobrych czasach zadłużanie się pozwala na szybszy rozwój poprzez stymulację popytu, ale w gorszych uwarunkowaniach sprawia, że rośnie ryzyko scenariusza greckiego - wskazywał dr hab. Michał Rubaszek, profesor Szkoły Głównej Handlowej. 

Inni eksperci wskazują, że limit powstrzymuje wydatkowe "ambicje" polityków, m.in. dotyczące programów socjalnych. Krytycy likwidacji progu zadłużenia zaznaczają także, że Polska potrzebuje przede wszystkim odpowiedzialnej polityki fiskalnej, a zniesienie limitu samo w sobie jej nie zastąpi.