Tegoroczny Dzień Wolności Podatkowej w Polsce wypada w piątek 4 lipca. Określa się go jako moment, w którym przestajemy pracować na wszelkie podatki i daniny, a zaczynamy na własny rachunek. "To lepiej obrazuje realny poziom obciążeń, niż wskazywanie nominalnych wysokości podatków, które płacimy" - mówił w Radiu RMF24 ekonomista z Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski.
W Polsce tę symboliczną datę od 1994 roku wylicza Centrum im. Adama Smitha.
Wówczas wyznaczono ten graniczny moment na 1 lipca. Najwcześniej wypadł on w 2018 roku - 6 czerwca. Z kolei najwięcej dni Polacy pracowali na państwo w 2011 roku. Wtedy tę datę określono jako 7 lipca.
Dzień Wolności Podatkowej to założenie stworzone przez Amerykanina Dallasa Hostetlera.
Według niego, tę datę wyznacza się na podstawie łącznego dochodu, który państwo uzyskało od początku oraz zakładanych całorocznych wydatków. Dzień Wolności Podatkowej to moment, w którym te kwoty się zrównują. Wówczas mówimy o symbolicznej chwili, kiedy "zaczynamy zarabiać na siebie".
Andrzej Sadowski ocenił, że wyznaczanie Dnia Wolności Podatkowej pozwala szerzyć świadomość i wiedzę na temat funkcjonowania państwa.
To jest element edukacji obywatelskiej. Informujemy jaka część naszej pracy trafia w ręce rządu, ile musimy pracować na opłacenie wszystkich podatków. Zarówno tych "bohaterów medialnych" jak PIT czy VAT, ale również tzw. składek. To lepiej obrazuje realny poziom obciążeń, niż wskazywanie nominalnych wysokości podatków, które płacimy - mówił ekonomista.
W ostatnich latach Dzień Wolności Podatkowej wypadał nieregularnie.
W ostatniej dekadzie siedem razy był wyznaczany w pierwszej połowie czerwca (2015-2020, 2022) i trzy razy w drugiej połowie (2021, 2023, 2024). W tym roku po raz pierwszy od 14 lat został wyznaczony na lipiec. Ostatni raz miało to miejsce w 2011 roku, kiedy Centrum im. Adama Smitha ustaliło ten dzień na 7 lipca.
Opr. Tadeusz Węsierski