Rząd już trzy tygodnie temu rozpoczął negocjacje w sprawie wejścia Polski do korytarza walutowego, tzw. ERM2, będącego poczekalnią przed wprowadzeniem euro. Stało się to bez wiedzy prezydenta i szefa Narodowego Banku Polskiego. Tak przynajmniej twierdzą ważni politycy Platformy Obywatelskiej.

Jak twierdzi „Dziennik”, może to na nowo zadrażnić stosunki między najważniejszymi ośrodkami władzy w Polsce. Jutro prezydent ma zająć szczegółowe stanowisko w sprawie wprowadzenia w Polsce wspólnej, europejskiej waluty.

Z ustaleń gazety wynika, że trzy tygodnie temu w Davos Donald Tusk spotkał się z prezesem Europejskiego Banku Centralnego Jeanem-Claudem Trichetem. Francuz jeszcze w listopadzie publicznie wyrażał obawy przed planem rządu Tuska polegającym na wejściu Polski do korytarza walutowego ERM2 bez zmiany konstytucji i bez porozumienia między PO, PiS, prezydentem i NBP.

Możemy mówić, że idziemy do ERM2 bez tych zmian właśnie dlatego, że premier przekonał prezesa Europejskiego Banku Centralnego - zapewnia rozmówca dziennika z władz PO. Jeden z uczestników narad u premiera w sprawie euro przyznaje jednak szczerze: Kłopot wciąż w tym, że Euroland jakoś szczególnie nas nie zaprasza do swojego ekskluzywnego klubu.

To nie koniec kłopotów rządu. Do tego dochodzi wciąż niestabilny i bardzo niski kurs złotego wobec euro. Mimo to plany są coraz bardziej śmiałe. Rozmawiamy o wejściu do ERM2 w pierwszych dniach maja tego roku - zdradza bliski współpracownik premiera. Co, jeśli do tego czasu kurs złotego się nie ustabilizuje? To wtedy będzie masakra - przyznaje rozmówca "Dziennika".