Kolejne przypadki sprzedaży zwłok przez pracowników pogotowia zakładom pogrzebowym pochodzą ze Szczecina. Naszemu reporterowi udało się dotrzeć do pana Stanisława Małolepszego, który zdecydował się mówić otwarcie o tym, co go spotkało.

Pół roku temu pan Stanisław wezwał pogotowie do chorej matki. Niestety, karetka nie zdążyła dojechać do szpitala. Kobieta zmarła w drodze. Pan Stanisław od razu zjawił się na pogotowiu, aby odebrać rzeczy po zmarłej matce: "W momencie, gdy przekazywano mi depozyt mamy oraz formularz zgonu, wręczono mi ulotkę konkretnej firmy i stwierdzono, że ta właśnie firma będzie się zajmowała pochówkiem". Pan Stanisław złożył dziś doniesienie w szczecińskiej prokuraturze. Jak mówi, nie zrobił tego wcześniej, ponieważ był przekonany, że taka jest procedura w przypadku śmierci w karetce. Dopiero po informacjach w mediach na temat łódzkiej sprawy, zrozumiał że padł ofiarą nekrobiznesu. Anna Gawłowska-Rynkiewicz z prokuratury w Szczecinie powiedziała, że codziennie trafiają do nich zawiadomienia o podobnych przypadkach: "Wszczęto do tej pory sześć tego rodzaju postępowań. Są to postępowania prowadzone w kierunku nieudzielania pomocy pacjentom, a także wręczenia korzyści majątkowych lekarzom". Sprawdzane są także doniesienia anonimowe. Przedstawiciele pogotowia ratunkowego w Szczecinie odmawiają komentarza na temat tego typu zgłoszeń, jakie trafiły do prokuratury.

foto Archwium RMF

14:45