Tomasz S., szef Krajowego Związku Pracowników Ratownictwa Medycznego i jeden z głównych podejrzanych w łódzkiej „nekroaferze”, wychodzi na wolność. Łódzki sąd uznał, że S. nie będzie utrudniał śledztwa i pozostanie pod policyjnym dozorem. Adwokat podejrzanego argumentował, że jego klient wcześniej nie ukrywał się i był cały czas dostępny.

Tomasz S. został zatrzymany pod koniec lutego, 1 marca aresztowany. W łódzkim pogotowiu najpierw pracował jako dyspozytor, a ostatnio kontrolował wyjazdy karetek i pełnił funkcję rzecznika stacji. Prokuratura zarzuca Tomaszowi S. przyjęcie co najmniej 60 000 złotych łapówki za informacje o zgonach, nakłanianie rodzin zmarłych do korzystania z usług konkretnych firm pogrzebowych i naruszenie tajemnicy zawodowej.

Do tej pory w sprawie afery w łódzkim pogotowiu ratunkowym zatrzymano 25 osób, z czego obecnie cztery przebywają w areszcie. Wśród nich jest m.in. lekarz, zwany w Łodzi „Aniołem Śmierci” (to on miał przyczyniać się do śmierci pacjentów).

Od aresztowania szefa związkowców nie było kolejnych zatrzymań, ale łódzka prokuratura cały czas prowadzi intensywne śledztwo. Zbiera, porządkuje dowody i przesłuchuje świadków. Jakiś czas temu szef Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi zapowiadał, że może być konieczność przesłuchania nawet kilkudziesięciu tysięcy osób. Śledztwo nie zakończy się więc szybko.

foto RMF

07:05