„Trzeba ogłosić stan wyjątkowy w infrastrukturze, ponieważ takie mamy drogi w Polsce.” – tę propozycję zgłosił podczas weekendowych obrad rządu w Klarysewie jeden z ministrów. Argumentował, że pod względem stanu dróg staliśmy się pośmiewiskiem Europy.

Gest rządu chyba niewiele by zmienił, bo na spotkaniu w Klarysewie nikt nie mówił o wyjątkowym traktowaniu, bądź specjalnych środkach dla infrastruktury drogowej. Ludzie zwracają uwagę na to, że część akcyzy od paliw, czyli dawny podatek drogowy, zamiast finansować remonty dróg, gdzieś „wyparowuje”. Larum, które jest podnoszone tak naprawdę niewiele wnosi, bo – zdaniem polityków – trzeba działać, a nie użalać się nad stanem szos. Jednocześnie przypomniano, że w tegorocznym budżecie przekazano za mało środków dla regionów, a to właśnie one tak naprawdę zajmują się remontami podległej im infrastruktury. Na razie, zamiast alarmu o stanie dróg, ogłoszono jednak połączenie Agencji Autostrad z Generalną Dyrekcją Dróg Publicznych. Samo istnienie pierwszej z nich kosztuje podatników ponad 250 tys. złotych rocznie, a autostrad jak nie było, tak nie ma.

Foto: Archiwum RMF

17:20