Zaproponowana przez rząd podwyżka VAT o 1 punkt proc. to zabieg kosmetyczny, a nie rzeczywista reforma państwowych finansów - uważają pracodawcy. Podkreślają, że dotknie ona konsumentów, a budżetowi pomoże niewiele i na krótko. Jak dodaje Andrzej Sadowski, ekspert Centrum im. Adama Smitha zapowiedzi Donalda Tuska, że podwyżka nie spowoduje wyższych cen żywności, to bzdura.

Zobacz również:

W piątek premier Donald Tusk powiedział, że rząd jest gotowy do podwyższenia o 1 punkt procentowy VAT, bowiem trzeba uzupełnić dochody państwa. Jego zdaniem, taka metoda jest stosunkowo najmniej dotkliwa dla obywateli.

Propozycja rządu może oznaczać likwidację problemu deficytu budżetowego do 2013 r., najwyżej do 2015 r. Potem wydatki będą odbudowywane dlatego, że rząd, jak wynika z zapowiedzi premiera, nie planuje reform, które spowodują np. obniżenie wydatków sztywnych, czy zwiększenia wpływów do budżetu, np. z tytułu likwidacji wspólnego rozliczania małżonków - uważa Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z PKPP Lewiatan.

Jej zdaniem, wzrost podstawowej stawki VAT z 22 do 23 proc. będzie miał wpływ na podwyżkę cen, także artykułów żywnościowych, bo na ich cenę wpływa np. koszt energii elektrycznej, gazu czy usług transportu.

Podwyżka VAT, nawet o 1 punkt procentowy spowoduje, że żywność zdrożeje, a ludzie za swój dochód będą mogli kupić mniej. Stanie się to przede wszystkim problemem najuboższych, którzy na żywność wydają większą część swoich środków- powiedział ekspert organizacji Pracodawcy RP Piotr Rogowiecki.

Jego zdaniem, propozycje przedłożone przez rząd nie są żadną reformą finansów publicznych, bo nadal pozostaje zła struktura wydatków budżetowych. Dodał, że wzrost jakichkolwiek podatków daje efekt tylko w krótkim okresie, więc za kilka lat staniemy przed tym samym problemem co dziś.

Zbigniew Żurek z Business Centre Club dodał, że rząd "zaczął działać dramatycznie". Podkreślił, że 6 mld zł, jakie ma dać budżetowi podwyżka podstawowej stawki VAT o 1 punkt procentowy, to może nie kropla, ale na pewno niewielki słoik w morzu potrzeb.

Co gorsza spodziewamy się, że dodatkowy dochód z podwyżki VAT będzie "przejedzony", a przeciwko temu przeciwstawiamy się jeszcze bardziej niż przeciwko samej podwyżce podatku - powiedział Żurek. Podkreślił, że rząd kamufluje podwyżkę podatków, a przecież wyższy VAT oznacza wyższe ceny, które będą musieli płacić wszyscy.

Sadowski: rząd wybrał drogę eksploatowania gospodarki i obywateli

Podnosząc podatek VAT rząd wybrał drogę eksploatowania gospodarki i obywateli - uważa ekspert Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski. Według niego, zapowiedzi, że podwyżka nie spowoduje wyższych cen żywności, to bzdura.

Premier w swoim expose powiedział, że Polacy mają prawo do niskich podatków. Rząd miał wybór: mógł dokonać reformy finansów publicznych, mógł zmienić nieefektywny system podatkowy, ale wybrał drogę eksploatacyjną: eksploatowania za wszelką cenę polskiej gospodarki i polskich obywateli - powiedział Sadowski.

Premier zaznaczył, że decydując o podwyżce stawek VAT, rząd będzie starał się oszczędzić przynajmniej niektóre produkty żywnościowe od podwyżki. Według Sadowskiego, stwierdzenia, jakoby podwyżka VAT nie miała wpływu na ceny żywności należy zaliczyć do kategorii zabobonu i bzdury ekonomicznej.

Żywność nie jest produkowana w rezerwatach, gdzie nie obowiązuje VAT. To będzie miało wpływ na poziom życia zwłaszcza tych najbiedniejszych. Premier stwierdził, że uzupełni się budżet o ten wzrost podatku. Nie dodał, że rząd nie ma własnych pieniędzy, czyli nastąpi uszczuplenie środków po stronie obywateli - powiedział.

Gdyby rząd chciał naprawdę mieć więcej pieniędzy w budżecie i nie zarżnąć gospodarki, obniżyłby opodatkowanie i zniósł bariery biurokratyczne, co wcześniej zapowiadał - stwierdził Andrzej Sadowski.