Grożą nam duże podwyżki cen prądu. Państwowe spółki energetyczne postulują wysokie, dwucyfrowe podwyżki cen prądu dla naszych domów. Od kilkunastu do nawet 40 procent. Tak wynika ze wstępnej analizy wniosków, które PGE, Energa, Enea i Tauron złożyły w zeszłym tygodniu do Urzędu Regulacji Energetyki. To nieoficjalne ustalenia dziennikarzy RMF FM, bo całość pozostaje tajna.

Prezesi państwowych spółek musieli zdecydować się na taki ruch, wbrew rządowym obietnicom, z obawy przed prokuratorem. Gdyby tego nie zrobili, groziłby im konsekwencje za działanie na szkodę spółki. Jak nie teraz, to przy innej władzy. Dlatego też wnioski, które trafiły do URE, opiewają na tak wysokie kwoty.

Warto jednak podkreślić, że nawet jeśli takie propozycje trafiły do urzędu, nie oznacza to, iż takie ceny będą w przyszłym roku. Możemy być pewni, że Urząd Regulacji Energetyki będzie domagał się obniżenia tych roszczeń.

Rząd z kolei zapowiada awaryjne działanie, które - przynajmniej jeśli chodzi o domy i mieszkania - zablokuje albo ograniczy podwyżki rachunków.

Jest intencją rządu, by te ceny dla indywidualny odbiorców nie wzrosły. Będziemy tutaj szukać takich możliwości, żeby firmy energetyczne były w stanie utrzymać dotychczasowe taryfy dla tych odbiorców - mówił wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin w rozmowie z RMF FM. Zapowiada też naradę z prezesami spółek w tej sprawie.

Warto dodać, że szefa URE niedawno powołał obecny rząd.

Narodowy Bank Polski w swoich przewidywaniach szacuje, że w przyszłym roku prąd realnie podrożeje o 8 procent.

Polska Grupa Energetyczna, Enea, Energa, Tauron oraz Urząd Regulacji Energetyki nie komentują tych doniesień.

 

Opracowanie: