Czy klient musi być zdany na łaskę i niełaskę banków? Niektóre z nich – jak pisze „Gazeta Wyborcza” – po cichu podnoszą opłaty, nie kwapią się do obniżania oprocentowania kredytów, choć stopy procentowe spadają. Dlaczego to robią? Jak sobie z tym radzić?

Na początku ubiegłego roku niemile swoich klientów internetowych zaskoczył Bank BPH. Każdy, kto miał rachunek osobisty "Srebrny Sezam", zamiast 9,95 zł opłaty miesięcznej zaczął płacić o złotówkę więcej. Powód? Bank przydzielił każdemu do rachunku internetowego "dobrowolną" skrzynkę pocztową.

Z dodatkowej usługi można było jednak zrezygnować, choć nie każdy od razu zauważył ten dość kosztowny bonus. Być może bank poinformował mnie o "podwyżce" w przesłanym liście, gdzie był również miesięczny wyciąg bankowy i informacja o promocji funduszy inwestycyjnych, ale tego nie zauważyłem - mówi jeden z klientów.

Dodajmy, że mężczyzna niedawno wysłał do banku list z żądaniem zwrotu kilku złotych pobranych w związku z przydzieleniem niepotrzebnej mu skrzynki pocztowej. Bank BPH odpisał, że zwróci pieniądze niezadowolonemu klientowi.

To, co czasem klienci określają mianem rosnącej chciwości banków, bierze się stąd, że z roku na rok są one zmuszone zarabiać coraz więcej na opłatach i prowizjach, bo kurczy im się marża, czyli inaczej zarobek na pożyczanych pieniądzach. To efekt spadku stóp procentowych i rosnącej konkurencji między bankami, co najwyraźniej widać na rynku kredytów hipotecznych. Tam walka toczy się nie tylko o pozyskanie nowych klientów, ale i podebranie konkurencji starych.