Morze Martwe umiera - bije na alarm izraelskie ministerstwo środowiska naturalnego. Chodzi o znajdujące się w największej depresji świata - 370-metrów pod poziomem morza, naturalne jeziora, gdzie stopień zasolenia wynosi ponad 30 procent.

Stąd z resztą wzięła się jego nazwa - przy takim zasoleniu nie może w nim żyć żadne stworzenie morskie. Według specjalnego raportu sporządzonego na zlecenie rządu Izraela, poziom Morza Martwego obniża się ostatnio w tempie 1 metra na rok.

Czy naprawdę jest aż tak źle?: Zachowały się mapy Morza Martwego sprzed kilkuset lat wskazujące, że zarówno przyrost jak i spadek poziomu wody są tam zjawiskami tymczasowymi. Morze składa się z części Północnej i Południowej. W tej pierwszej głębokość wynosi 300 metrów, więc wyschnięcie tam raczej nie grozi. W południowej części płycizny ułatwiają z kolei wydobywanie soli fosfatowych - mówi specjalista w tej dziedzinie, doktora z organizacji izraelskich zielonych.

Jak dodaje poziom wody zależy nie tyle od wpadającego do morza Jordanu co głównie od pór deszczowych a te bywają różne. Warto zaznaczyć, że Morze martwe, gdzie zbiegają się interesy Izraela, Jordanii i Palestyńczyków może stać się fantastycznym pomostem dla przyszłej współpracy regionalnej.

Wszystko wskazuje więc na to, że Morze Martwe tak szybko nie wyschnie z czego wynika, że podczas kąpieli w tym najniższym miejscu świata wszyscy będą mogli nadal sprawdzać czy na siedząco można tam naprawdę czytać gazetę.

20:20