Rynek nieruchomości zdaje się nie zauważać trwającej pandemii koronawirusa; oczekujący przecen nie doczekali się ich. Wręcz przeciwnie – stawki systematycznie rosną. Mimo to mieszkania sprzedają się wręcz na pniu - zauważa "Puls Biznesu".

W ostatnich miesiącach znacznie wzrósł ruch na rynku nieruchomości mieszkaniowych. Największe zapotrzebowanie jest na małe, dwupokojowe mieszkania. W centrum Warszawy ceny takich lokali osiągnęły obecnie poziom około 17-18 tys. za mkw. w starym budownictwie, a w nowym - nawet powyżej 20 tys. za mkw. Jest to spowodowane w dużej mierze bardzo niską podażą w najlepszych lokalizacjach - mówi cytowany przez "Puls Biznesu" Aleksander Skirmuntt, menedżer w firmie Maxon Nieruchomości.

Jak podaje "PB", stolica nie jest wyjątkiem - w Gdańsku mieszkania dwupokojowe zostały niemal wyprzedane.

"Z obserwacji eksperta wynika, że dużym zainteresowaniem cieszą się także mieszkania czteropokojowe, co jest nowym zjawiskiem, spowodowanym bezpośrednio pandemią. Wiele osób uznało, że potrzebuje dodatkowego pokoju do pracy, a zapowiedzi kodeksowego uregulowania pracy zdalnej wzmogły ten trend. Kupujący to nie tylko osoby zaspokajające własne potrzeby mieszkaniowe, ale też inwestorzy, którzy chcą w ten sposób ochronić kapitał przed wzrastającą inflacją i niskimi stopami procentowymi" - czytamy.