Sześćset osób ma stracić pracę w Polskich Liniach Lotniczych LOT. Od lutego zniknie z rozkładu część lotów średniodystansowych. Przewoźnik chce zaoszczędzić w ten sposób 300 milionów złotych w skali roku. Realizacja planu naprawczego to warunek, by spółka mogła otrzymać setki milionów złotych państwowej pomocy. Zgodę na finansowe wsparcie LOT musi wyrazić Unia Europejska.

W pierwszej kolejności mogą zostać zlikwidowane średniodystansowe połączenia europejskie. Wszystko ma być podporządkowane jednej zasadzie - by samoloty dłużej były w powietrzu, niż stały na ziemi.

Dzienne wykorzystanie naszych samolotów wynosi mniej więcej 8,5 godziny, podczas gdy przewoźnicy niskobudżetowi mają 12 godzin - mówi reporterowi RMF FM Mariuszowi Piekarskiemu rzecznik LOT Leszek Chorzewski.

Nowa siatka połączeń ma być znana w lutym. Wtedy będzie wiadomo, do których miast LOT przestanie latać lub ograniczy rejsy. Po zatwierdzeniu nowej okrojonej siatki wyjaśni się też, jak duża część personelu latającego straci pracę.

Przewoźnik zwolni prawie jedną trzecią pracowników. Dzięki temu uda się zaoszczędzić 300 milionów złotych. LOT już wcześniej zwrócił się natomiast do rządu o wsparcie. W pierwszej transzy chciałby dostać 400 milionów, a docelowo nawet miliard złotych pomocy.

Potrzebna jest zgoda Brukseli

Warunkiem udzielenia publicznej pomocy jest stworzenie planu naprawczego, gwarantującego restrukturyzację i rentowność firmy. Zgodę na taki krok musi wyrazić wcześniej Komisja Europejska. Bruksela zamierza również sprawdzić, czy LOT nie otrzymał już w ostatnich dziesięciu latach takiego wsparcia. Gdyby taką pomoc udowodniono, LOT nie mógłby się teraz ubiegać o dodatkowe środki.

Spółka będzie też musiała przedstawić w swoim planie propozycję rekompensaty, która będzie się należała liniom konkurencyjnym, nie mogącym liczyć na podobną pomoc.

Od momentu oficjalnego złożenia przez Polskę wniosku, Komisja Europejska ma na odpowiedź dwa miesiące. Średnio na zgodę Brukseli trzeba jednak czekać ok. 1,5 roku, gdyż urzędnicy z reguły żądają dodatkowych wyjaśnień.

Prezes odpowie za złą sytuację spółki

Minister skarbu Mikołaj Budzanowski zapowiedział wcześniej, że w czwartek złoży wniosek w sprawie dymisji prezesa PLL LOT Marcina Piróga. To efekt fatalnej sytuacji finansowej spółki, za którą odpowiedzialność ma ponosić jej szef.

Za sytuację w PLL LOT odpowiada prezes spółki. On zarządza spółką, zarządza finansami, zarządza procesem restrukturyzacji, który jednak nie był prowadzony w odpowiedni sposób przez ostatnie dwa lata. Oczekuję od Rady Nadzorczej wyciągnięcia konsekwencji personalnych - powiedział minister Budzanowski. Prezes raczej w uspokajającym tonie mówił o kondycji finansowej spółki. Miało to miejsce we wrześniu. Teraz dowiadujemy się, że sytuacja spółki jest trudna, że wymagana jest pomoc ze strony rządu i pomoc kilkuset milionów złotych - dodał.

Minister podkreślił jednocześnie, że rząd pozytywnie ocenia wniosek LOT o pomoc finansową. Zaznaczył jednak, że przewoźnik w przeszłości otrzymał już takie wsparcie.

Ministerstwo postawione pod ścianą

Reporter RMF FM Krzysztof Berenda nieoficjalnie dowiedział się wcześniej, że ministerstwo skarbu ma wysłać przelew do Polskich Linii Lotniczych jeszcze w tym miesiącu. Pieniądze mają pochodzić z budżetu resortu, a dokładniej z funduszu wspierania przedsiębiorstw. Aktualna, bardzo trudna sytuacja na rynku przewoźników lotniczych w całej Europie wymaga podjęcia szybkich działań w stosunku do spółki - napisała rzeczniczka resortu skarbu w oświadczeniu.

Jak jednak ustalił nasz dziennikarz, ministerstwo nie kwapi się, żeby przekazać przewoźnikowi pieniądze, ale musi, bo zostało postawione pod ścianą. Zarząd linii przyszedł do ministra i powiedział, że jeżeli ich nie dostanie, to zbankrutuje.

Branżowi eksperci i związkowcy twierdzą, że Polskie Linie Lotnicze LOT mogą nie przetrwać obecnego kryzysu. Nasz narodowy przewoźnik od 5 lat regularnie przynosi straty, a ten rok może być wyjątkowo zły.