Po przesłuchaniu Jerzego Urbana przed sejmową komisją śledczą, 7 ministrów, musiało na polecenie premiera pracować nad sporządzeniem stosownych sprostowań i dementi. Premier Miller z kolei sugerował dzisiaj w państwowym radiu konieczność przeprowadzenia zmian w konstytucji i szydził z opozycji domagającej się jego dymisji. Jak widać, kłótnia w „lewicowej rodzinie” przybiera na sile.

Choć wiadomo, że wraz ze spadkiem notowań lewicy, kłótnia przybiera na sile, to tak naprawdę trudno ustalić, kto z SLD gra na destabilizację i kto chce sięgnąć po władzę, gdy sytuacja w kraju jest tak kiepska.

Po raz pierwszy w historii Sojuszu, w rząd uderzają lewicowi guru: Rakowski i Urban, co dla kierownictwa partii jest sporym szokiem. Po raz pierwszy także, przeciwko premierowi i ministrowi finansów występują jawnie inni ministrowie, negując sens reformy finansów.

Premier, obdarzony dużą władzą, teoretycznie powinien w obliczu tego buntu coś zrobić, ale nikt nie wie co, jako że zmiany personalne już nie wystarczą. Co więcej, Leszek Miller wydaje się coraz bardziej ubezwłasnowolniony. Pojawiły się nawet sugestie, że jest inwigilowany przez służby specjalne i jeśli nie jest to prawdą, to już sama taka pogłoska, jeszcze niedawno byłaby po prostu nie do pomyślenia.

Po raz pierwszy od długiego czasu także notowania prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego mają tendencję zniżkującą. W tej sytuacji jego zwolennicy z SLD chcieliby, aby prezydent wziął sprawę w swoje ręce, wezwał polityków do opamiętania, a premiera i cały rząd do dymisji. Wówczas, z pomocą części opozycji (najprawdopodobniej przy udziale Platformy Obywatelskiej) udałoby się zbudować konstruktywne weto dla rządu Millera w parlamencie.

Wówczas taka „prowizoryczna koalicja” mogłaby doprowadzić Polskę do czerwcowego referendum unijnego.

Foto: Archiwum RMF

17:40