W kieleckiej prokuraturze odbyła się wczoraj konfrontacja posłów Andrzeja Jagiełły i Henryka Długosza. Obu panom zarzuca się utrudnianie śledztwa ws. afery starachowickiej. Jagiełło ostrzegł samorządowców ze Starachowic przed planowaną akcją Centralnego Biura Śledczego.

Konfrontacja miała pomóc w ustaleniu, skąd Jagiełło wiedział o akcji CBŚ. Według nieoficjalnych informacji, Jagiełło miał zeznaćw środę, że to właśnie Długosz – były świętokrzyski baron SLD - miał być jego informatorem.

Długosz przekonywał jednak, że Jagiełło został zmuszony do pomówienia jego osoby. Jego zdaniem, Jagiełło mówił to, co chciała usłyszeć prokuratura. Co więcej, według Długosza, jego nazwisko podsunięto Jagielle w Sejmie. Kto mógł to zrobić - tego Długosz nie wie, ale zapowiada, że będzie się bronić do końca, bo jest niewinny: Chciałbym, aby jak najszybciej, te sprawy zostały wyjaśnione (...) i abym ja się dowiedział, kto tak naprawdę tego biednego i roztrzepanego Jagiełłę zmusił do tego.

Obserwatorzy zastanawiają się, czy Długosza nie wskazano po to, by bronić wiceszefa MSWiA Zbigniewa Sobotki (WIECEJ). To właśnie jego nazwisko miał wymienić Jagiełło w czasie słynnej już rozmowy telefonicznej ze starachowickimi samorządowcami.

Szef Sobotki, Krzysztof Janik zapowiada, że do połowy sierpnia poznamy nazwisko informatora Jagiełły.

10:30