Pewność hiszpańskich władz, że za zamachami stoją separatyści baskijscy z ETA jest dziś dużo mniejsza. Premier Hiszpanii, Jose Maria Aznar zapowiedział, że w śledztwie w sprawie zamachów będą brane pod uwagę wszystkie możliwości i każdy, choćby najmniejszy ślad.

Fanatykom religijnym czy też fanatykom mniejszości etnicznych muszą stawić czoła wszystkie państwa, które chcą zapewnić swym obywatelom wolność, przestrzeganie praw człowieka i demokrację - mówił hiszpański premier.

[INFORMACJE O POLAKACH POSZKODOWANYCH W ZAMACHU]

[WIĘCEJ O ZAMACHU]

ETA ma na swoim koncie ponad 900 ofiar. Wielokrotnie uderzała przed i w trakcie kampanii wyborczej. Przed niedzielnymi wyborami jej dodatkowym argumentem jest rozwiązanie Batasuna – partii, która była politycznym ramieniem separatystów baskijskich.

Do tego przed 10 dniami policja zatrzyma furgonetkę, która przewoziła ponad 500 kilogramów materiałów wybuchowych. Kierowali nią dwaj poszukiwani terroryści, którzy zeznali, że samochód miał eksplodować w Madrycie.

Na to, że za zamachem nie stoi ETA może wskazywać przede wszystkim rozmiar tragedii. W najkrwawszym dotychczasowym zamachu ETA zginęło 21 osób. Był to koniec lat 80., kiedy ETA była o wiele silniejsza niż teraz. Wtedy, zanim na parkingu barcelońskiego supermarketu eksplodowała bomba, terroryści cztery razy dzwonili i informowali o zamachu. Teraz nikt nie uprzedził, że zaatakuje.

Na winę islamistów wskazują też dowody rzeczowe - zaparkowana w Alcala de Henares furgonetka z detonatorami i kasetą z wersetami z Koranu (wszystkie pociągi ruszały właśnie z tej stacji); e-mail, w którym terroryści islamiści przyznali się do tej zbrodnii oraz podejrzenie, że był to atak samobójczy. Policja podejrzewa, że wśród ofiar jest choć jeden z zamachowców. Nie można jednak wykluczyć żadnej z możliwości. Być może ETA, jest kierowana teraz przez fanatyka, który wydał rozkaz zaatakowania pociągów.

12:50