​"To jest coś, czego oczekiwaliśmy. To plan, którego nie było od kilkunastu lat" - tak plan rozwoju gospodarczego wicepremiera Mateusza Morawieckiego oceniają przedsiębiorcy z Konfederacji Lewiatan. Zakłada on m.in. wspieranie innowacyjnych gałęzi gospodarki, większą specjalizację gałęzi przemysłu i bilion złotych na inwestycje. "Postawienie na innowacyjność to klucz" - mówi Jacek Adamski, makroekonomista Lewiatana.

​"To jest coś, czego oczekiwaliśmy. To plan, którego nie było od kilkunastu lat" - tak plan rozwoju gospodarczego wicepremiera Mateusza Morawieckiego oceniają przedsiębiorcy z Konfederacji Lewiatan. Zakłada on m.in. wspieranie innowacyjnych gałęzi gospodarki, większą specjalizację gałęzi przemysłu i bilion złotych na inwestycje. "Postawienie na innowacyjność to klucz" - mówi Jacek Adamski, makroekonomista Lewiatana.
Wicepremier Mateusz Morawiecki //Rafał Guz /PAP

Jak zwykle - diabeł tkwi w szczegółach, natomiast kierunek oceniamy bardzo pozytywnie - przyznaje Adamski. Największe oczekiwania wiąże z innowacyjnością. Właściwie po raz pierwszy tak wysoko w tych priorytetach rządowych, gospodarczych została postawiona. Widać, że rząd jest przekonany, że nie jest możliwe wyjście Polski z tej pułapki średniego dochodu, jeśli udział gospodarki wysoko innowacyjnej w całej gospodarce polskiej nie będzie wyraźnie wyższy. Po to musimy rozwijać firmy innowacyjne, które wdrażają wysokie technologie. Po to musimy stwarzać dogodne warunki, możliwości finansowe, możliwości regulacyjne, żeby jednak dużo łatwiej było firmę założyć, a jeśli się nie udaje, również zlikwidować dosyć szybko - podkreśla ekspert.

Jacek Adamski ostrzega natomiast przed "urzędowym wyborem wiodących gałęzi gospodarki". Lepiej postawić na te branże, które już sobie dobrze radzą. Na świecie czasami wybieranie tych branż liderów się udaje, w większości przypadków jednak się nie udaje. Rząd robiłby lepiej, gdyby wspierał to, co już udowodniło, że się udaje - zaznacza. Trzeba być maksymalnie ostrożnym. Można po prostu zbudować coś, co się w krajach anglosaskich nazywa "białymi słoniami". To coś bardzo spektakularnego, wielkiego, natomiast nie przyniesie to specjalnego pożytku, a wręcz straty - zauważa.

"Efektem może być skok zarobków"

Zdaniem makroekonomisty Lewiatana efektem planu może być skok naszych wynagrodzeń. Czym więcej przedsiębiorstw wysoko technologicznych, tym wyższe przeciętne zarobki. To jest jak gdyby aksjomat. Czym więcej będziemy mieli zdrowych firm, tym więcej ludzie będą zarabiali ogólnie - wyjaśnia Adamski.

Takiego planu nie mieliśmy od dobrych 15 lat. Plan Balcerowicza to było coś innego. To była zmiana filozofii gospodarowania. To trudno porównywać. To nie był plan rozwoju przemysłowego - mówi przedstawiciel Lewiatana.

Przestrzega też przed odstraszaniem zagranicznego kapitału. Większość obiecanego biliona złotych na rozwój ma pochodzić bowiem z zagranicy. Połowa to są pieniądze europejskie, a jeszcze około 10-15 procent to są środki pożyczone z instytucji międzynarodowych, banków międzynarodowych czy na rynku kapitałowym. Jeśli nasz program narodowy, bilionowy mamy zrealizować w 60 procentach przynajmniej dzięki kapitałowi zagranicznemu, to nie działajmy przeciwko temu kapitałowi, nie podważajmy zaufania do niego - zaznacza Adamski. Musimy stwarzać warunki dla kapitału krajowego, w szczególności dla małych i średnich przedsiębiorstw - to jest taka sól ziemi w Polsce, ale kapitał zagraniczny to też w dużej części są małe i średnie firmy - to też powinniśmy wspierać. To tworzy miejsca pracy w Polsce - podsumowuje.

(MRod)