Airbus czy Boeing? Boeing czy Airbus? Do końca miesiąca Polskie Linie Lotnicze LOT powinny wybrać nowy samolot do swojej floty. To kolejny orientacyjny termin. Wybór jest trudny, za to nacisk polityczny bardzo duży.

Przewoźnik nie spieszy się z podjęciem decyzji, zdając sobie sprawę z międzynarodowych konsekwencji wyboru. Za europejskim Airbusem mocno lobbują rządy Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Do amerykańskiego Boeinga przekonują władze Stanów Zjednoczonych. Firmy obiecują współpracę z naszym przemysłem lotniczym, kuszą samolotami najnowszej generacji, do których części mogłyby powstawać w naszym kraju. Oba koncerny toczą ostry spór i zarzucają sobie nieuczciwą konkurencję.

A gra toczy się o 500 mln do 1 mld dolarów (bez ewentualnych upustów cenowych), które LOT będzie musiał wyłożyć na 5-8 nowych samolotów. Zastąpią one wysłużone boeingi 767-200 i 767-300, obsługujące połączenia do USA i Kanady. Europejczycy kuszą sprawdzonym Airbusem A330-200 i najnowszym A350. Ten pierwszy na pokład zabiera 293 pasażerów, zasięg 12,5 tys. km. Cena katalogowa - około 150 mln dolarów. Model A350 ma taki sam rozmiar, ale ma dłuższy zasięg – 16 tys. km, nowsze i oszczędniejsze silniki oraz poprawioną aerodynamikę. Ma on dorównywać Boeingowi 787, najnowszemu dziecku amerykańskiego koncernu. A Dreamliner ma być tani w eksploatacji i mieć duży zasięg.

A350 zacznie latać dopiero w połowie 2010 roku, jego konkurent zza oceanu prawdopodobnie dwa lata wcześniej. Z kolei pod koniec przyszłego roku wygasa LOT-owi umowa o leasingu obecnie używanych samolotów. Czasu więc pozostało niewiele. Znawcy tematu za bardziej atrakcyjną uważają ofertę amerykańską. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie Boeing jest bardziej ekonomiczny - mówi Grzegorz Sobczak z miesięcznika „Skrzydlata Polska”. O wyniku może zdecydować jednak nie tylko ekonomia, ale i polityka. Istnieje obawa, że Europa obrazi się na Polskę, jeśli znów wybierzemy produkty amerykańskie, jak w przypadku samolotu wielozadaniowego dla polskiej armii.