Topielec to "wodnik szuwarek", wisielec - "żyrandol", a osoba zatrzymana - "jeniec". To tylko niektóre przykłady slangu, jakim posługują się w swoim gronie prokuratorzy. Jak podkreśla "Rzeczpospolita", dla zwykłych ludzi może on być szokujący. Sami śledczy o sobie mówią "procki".

I tak np. osoby zatrzymane i aresztowane prokuratorzy nazywają "jeńcami". Decyzja o aresztowaniu najczęściej określana jest mianem sanek i nie ma nic wspólnego ze sportami zimowymi, lecz ze słowem "sankcja". Posiedzenie sądu, na którym zapada postanowienie o areszcie, określane jest jako kwaterunek.

Morderstwa to niewielki odsetek spraw, jakimi zajmują się śledczy. Jednak to właśnie one doczekały się największej liczby słów w prokuratorskim slangu. Ubój gospodarczy to określenie morderstwa dokonanego siekierą, tasakiem lub może w ramach kłótni rodzinnej na wsi. Żyrandol to wisielec, termin pochodzi od haku na lampę, z którego najczęściej korzystają samobójcy. Wodnik szuwarek to z kolei określenie topielca. Mianem kleksa śledczy określają z kolei denatów, którzy spadli bądź skoczyli z wysokości. Określenie to związane jest z plamą krwi na miejscu zdarzenia.

Sami prokuratorzy o sobie mówią procki lub ściganci. A miejsce, w którym pracują, określają mianem firmy.