Słowo "mademoiselle", czyli "panna", zniknie z oficjalnych dokumentów we Francji. Polecenie w tej sprawie wydał premier Francois Fillon. Stało się tak po protestach feministek, które sprzeciwiały się ingerowaniu przedsiębiorstw i instytucji publicznych w prywatne życie kobiet.

Rezerwując bilety na pociąg Francuzki musiały ujawniać czy są mężatkami, czy nie, zaznaczając "madame" lub "mademoiselle". Według feministek chodziło o dyskryminację, bo mężczyźni - żonaci lub nie - zawsze posługiwali się słowem "monsieur", czyli po prostu "pan".

Dlaczego wszyscy mają wiedzieć czy mam męża, czy nie. Do tego słowo "madmoiselle" miało często zabarwienie negatywne, było w tym trochę lekceważenia- twierdzi Julie Muret, szefowa organizacji "Oser le Feminisme" ("Odważyć się na Feminizm").

Pod presją feministek, nasilającą się przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi we Francji, premier Fillon uznał, że to rozróżnienie jest zbędne. Wydane polecenie nakazuje odchodzenie od "mademoiselle" w urzędowych dokumentach, formularzach i wobec klientek przedsiębiorstw publicznych.

Część Francuzek żałuje jednak, że słowo "madmoselle" zostanie ocenzurowane. Lubiłam to słowo. W praktyce używane było często, by po prostu określić bardzo młodą kobietę. Dodawało mi to skrzydeł - wyjaśnia z żalem korespondentowi RMF FM Markowi Gladyszowi 32-letnia paryżanka.

Dziwi się temu również wielu panów. Widziałem często, że słowo "mademoiselle" sprawiało przyjemność kobietom, rozbudzało w nich kokieterie, nawet, jeżeli nie były już pannami - twierdzi młody mieszkaniec Paryża.