​Kilka dni temu dzieci przerwały ważny wywiad dla telewizji BBC. Nagranie, na którym widać niesforne dzieci, po chwili zabierane przez spanikowaną żonę Roberta Kelly’ego, stało się hitem internetu. Teraz rodzina postanowiła opowiedzieć, co tak naprawdę się wydarzyło.

Przebywający w Pusan (Korea Płd.) ekspert BBC Robert Kelly stał się bohaterem sieci, kiedy telewizja udostępniła fragment programu informacyjnego, podczas którego Kelly usiłował udzielić wywiadu na temat prezydent Park Geun-hye. Wówczas do jego domowego gabinetu weszły urocze dzieci. Zobaczcie, jak to wyglądało!

Teraz, kiedy emocje już opadły, historię tego zdarzenia postanowiła opowiedzieć żona naukowca Kim Jung-A. Jak mówi, siedziała w salonie z 4-letnią Marion i 8-miesięcznym Jamesem. Wspólnie oglądali telewizję i nagrywali wywiad udzielany przez głowę domu.

Niestety, Kelly popełnił poważny błąd - nie zamknął drzwi do gabinetu na klucz. A to wykorzystały dzieci. Marion zorientowała się, że widoczny w telewizji tata jest tuż za ścianą i postanowiła go odwiedzić.

W chwili, gdy otworzyła drzwi, zobaczyłem ją na ekranie - wspomina Kelly w rozmowie z "The Wall Street Journal".

Czterolatka weszła do pokoju tanecznym krokiem i - pomimo sprzeciwu ojca zasygnalizowanego delikatnym odepchnięciem - usiadła obok niego. Chwilę później w środku pojawił się James. Już wtedy wiedziałem, że to koniec - powiedział Kelly.

Jego żona, która wciąż oglądała telewizję (z lekkim opóźnieniem), dopiero po kilku sekundach zobaczyła, co się stało. Przerażona wbiegła do gabinetu i zabrała dzieci. Nie pokłóciliśmy się o to z mężem - zapewniła Kim Jung-A.

Kelly wysłał do BBC oficjalne przeprosiny, jednak po 15 minutach zapytano go, czy wideo może trafić do sieci. Naukowiec potwierdził też, że miał na sobie spodnie. W internecie pojawiały się bowiem spekulacje, że nie wstał do dzieci tylko dlatego, iż miał na sobie piżamę.

(łł)