"Tusk używający języka ojca Rydzyka, nazywający Palikota diabłem, to jest coś. Premierowi ewidentnie puściły wczoraj nerwy" - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Janusz Palikot. "Po moim odejściu z PO mieliśmy z Tuskiem porozumienie. Ja nie będę atakował jego, a on będzie traktował mnie łagodnie. Po wczorajszych słowach Tuska koniec z układem" - zapowiada.

Konrad Piasecki: Janusz Palikot - diabeł wcielony, człowiek, który skazałby emerytów i rencistów na śmierć, jak mówi Donald Tusk.

Janusz Palikot: Widocznie panu premierowi puściły nerwy. To nie pierwszy raz w tej kampanii.

Chciał pan wojny - ma pan wojnę.

Ale Tusk używający języka Rydzyka - naprawdę, tego jeszcze nie było. Miesiąc temu mówi, że nie będzie klękał przed księżmi, czy przed kościołem, a teraz używa metafory Rydzyka o diable.

Ale "diabeł wcielony" to nie jest wyłącznie metoda związana z życiem duchownym...

Ale jednak język, który wprowadził Rydzyk do polskiej polityki.

Koniec układu między Tuskiem i Palikotem?

Żadnego takiego trwałego układu nie było, była przez lata sympatia, wspólna linia polityczna, przede wszystkim właśnie w ataku na Kaczyńskich i na PiS, bo oni - w moim osobistym przekonaniu - stanowili rzeczywiście realne zagrożenie.

Po czym był niepisany kład, że pan go nie będzie nadto atakował, a on będzie pan traktował trochę pobłażliwie.

Takie porozumienie, można powiedzieć, że było.

Zawarte wprost?

Tak - zawarte wprost w tym sensie, że wielokrotnie rozmawialiśmy, jak ułożyć te relacje w momencie, kiedy ja podjąłem decyzję o odejściu Platformy - to było w lipcu i sierpniu - ostatecznie, mimo że premier mnie namawiał do pozostania w Platformie, postanowiłem iść swoją drogą.

I dzisiaj koniec tego układu.

Tak, można tak powiedzieć, że wczoraj premier jakby pokazał, że nie wytrzymał tego.

Będzie pan go pozywał? Proces sądowy Palikot kontra Tusk?

Nie. W Polsce jest jakaś mania wsadzania do więzienia. Jakaś mania karania. Jakaś mania pozywania. Trzeba w ogóle zlikwidować te wszystkie paragrafy z kodeksu karnego. Nie ma sensu pozywać, jestem pewien, że skończy się kampania - Tusk wróci do równowagi.

I cały czas pan marzy o tym, żeby został premierem?

Nie marzę. Marzę oczywiście o tym, żeby Janusz Palikot został premierem jako lider partii. Wszystko jest możliwe, panie redaktorze, jeszcze dwa tygodnie kampanii póki co. To jest najbardziej dziwna kampania. Niech pan zwróci uwagę. Prawie 30 procent ludzi, od 20 do 30 proc., w różnych sondażach, to są osoby niezdecydowane.

Ale tak zawsze jest. Zawsze jest dużo niezdecydowanych, a potem oni głosują na Platformę albo na PiS. Na pewno nie na Palikota.

Właśnie, że nie.

Dobrze. Marzy się panu ten Tusk jako premier, jeśli Palikotowi nie wyjdzie? A nie wyjdzie.

No to na pewno jeśli nie Palikot, to Tusk.

A Palikot poprze go za darmo?

Nie, pewnych zmian jednak Polska oczekuje.

Nie będzie tak, że jeśli będzie brakowało mu paru głosów do koalicji, to Palikot przyjdzie i powie "Masz to, Donald, ode mnie"?

W zamian za pewnego rodzaju jednak zmiany dotyczące naszego programu.

Macie jakiś program? Bo na stronie internetowej...

Jesteśmy jedyną partią, która ma program. Wszyscy mają hasła i slogany polityczne.

To musicie stronę internetową uzupełnić

Jest, jest!

Nie, jak się wciśnie hasło "program" - nic.

Proszę wejść na taki brand "nowoczesne państwo" - tam właśnie jest też program.

Więc będzie tym warunkiem sine qua non poparcia Palikota?

Oczywiście po pierwsze przestawienie gospodarki na eksport, po drugie sprawy światopoglądowe, a więc zarówno lekcje religii w szkole, opodatkowanie kościoła, ale także np. sprawy finansowania partii politycznych.

Tu się z Platformą zgodzicie. A jeśli chodzi o religijne sprawy, to co, wycofanie religii ze szkół?

Wycofanie lekcji religii ze szkół, opodatkowanie kościoła oraz wprowadzenie edukacji seksualnej do szkół.

I to są trzy warunki poparcia Palikota dla ewentualnej koalicji powyborczej.

Ze spraw światopoglądowych. A do tego są kwestie gospodarcze i dotyczące finansowania partii politycznych.

Poprze pan wtedy Platformę, na czele której stoi "cynik, kłamca i złodziej", a jej numerem dwa jest "prosty twardziel, który wykorzystuje specsłużby do walki politycznej"?

Oczywiście wolałbym nie być w tych sytuacjach. Ja jestem odpowiedzialnym człowiekiem za kraj. Jeżeli wyborcy wybiorą w ten sposób, że nie ma innej możliwości, nie da się sformułować koalicji z udziałem Janusza Palikota, nie da się formułować rządu nadziei, nie da się formułować rządu zmiany - no to trzeba albo zdecydować się na kolejne wybory, poprzez kryzys, którego przecież nie potrzebujemy. Bo Polska dzisiaj w trudnej sytuacji, albo po prostu umówić się, że pewnych zmian dokonujemy prze pierwsze 12 miesięcy, my popieramy tego typu zmiany w zamian zapewne światopoglądowe, gospodarcze i dotyczące finansowania koncesje, jeśli to się uda, no to możemy po roku się umówić, że nasze poparcie cofamy po roku, żeby Polska nie znalazła się w głębokim kryzysie w związku z kryzysem światowym.

Patrzymy obaj na pańską książkę. Mógł pan "zabić" w niej Donalda Tuska?

Oczywiście, że zawsze można posunąć się dalej. Moim celem - wbrew temu, co część publicystów twierdzi - nie było "zabijanie" kogokolwiek, ale opisanie pewnego mechanizmu i pewnych patologii polskich partii politycznych. Bez kadencyjności funkcji partyjnych w tym systemie...

Głównie pan pisze o patologiach typu: kto pije, kto kogo stuka w ucho, kto kogo bije, kto przed kim staje na baczność.

To też, bo należy także "odbrązowić" tych polityków, którzy często udają, że są jakimiś aniołami, a nimi nie są.

Problem jednak polega na tym, że wszyscy twierdzą, że pan kłamie.

W tej książce nie ma ani jednego kłamstwa i ani jednej plotki. To są wszystko rzeczy w których brałem udział.

Był tutaj Ryszard Kalisz, był też Arłukowicz i obaj mówią, że pomysł trio Kalisz - Arłukowicz - Palikot na czele nowej partii, to pańska fantasmagoria.

Ale mogę na szczęście przedstawić na to dziesiątki świadków.

Dowodów też?

Tak, oczywiście.

Nagrań?

Nie, tymi metodami się nie posługuję, ale były to rozmowy w obecności osób trzecich i ze strony Arłukowicza i ze strony Kalisza. Jeżeli oni dzisiaj zaprzeczają, to jest jasne, dlaczego muszą to robić. Wiarygodność osób, które wybrały w przypadku Arłukowicza fotel ministra zamiast ideałów lewicy, a w przypadku Kalisza Napieralskiego, jako lidera zamiast Palikota, to tak, jakby - powtórzę to jeszcze raz Ryszardowi Kaliszowi - lepszy Palikot z wibratorem, niż Napieralski bez jaj.

Bawi pana nazywanie Jana Pawła II "kremówkożercą" albo "prezydentem świata Karolem W."?

Nie, to nie jest natomiast akurat estetyka, czy osobą, którą ja szczególnie atakowałbym. Papież oczywiście zakonserwował polski kościół, ale miał też bardzo wiele pozytywnych...

Podoba się panu opiewanie generała Jaruzelskiego, jako tego, który ochronił Polskę przed krwawą pożogą?

47 procent Polaków uważa Jaruzelskiego za męża stanu.

Pytam, czy uważa tak Janusz Palikot, który w swoim spocie wyborczym chwali się opozycyjną i podziemną przeszłością lat 80.

Ja nie jestem aż takim wyznawcą generała Jaruzelskiego...

Wie pan, że to wszystko piszą i mówią pańscy kandydaci? Pan ich w ogóle zna?

Oczywiście, na tym polega siła ruchu obywatelskiego. My w przeciwieństwie do Platformy i PiS-u nie będziemy mieć tak zwanych prasówek, które mówią, co trzeba powiedzieć w danym dniu.

A badał pan ich kwalifikacje, badał pan ich zdrowie psychiczne?

Oczywiście, Roman Kotliński, były ksiądz, redaktor naczelny "Faktów i Mitów" bardzo dobrze przygotowany będzie gwiazdą następnego parlamentu.

A umie pan coś powiedzieć o "jedynkach" Ruchu Palikota ?

Oczywiście, wszystko.

O każdej "jedynce" ?

Oczywiście, bardzo proszę.

"Jedynka" w Częstochowie.

Artur Bramora, przedsiębiorca, fantastyczny facet, prowadzi sieć zakładów optycznych.

Ale co on wniesie do parlamentu ?

No, tak jak 240 pozostałych przedsiębiorców wniesie właśnie energię przedsiębiorczości, wniesie w ogóle sprawy przedsiębiorców, wniesie walkę z biurokracją, wniesie całą masę drobnych rzeczy, które trzeba w Polsce...

Jak pan poczyta sprawozdania w lokalnych gazetach, po spotkaniach z tymi ludźmi, oni nie mają nic do powiedzenia. Wszystko, co mówią to mówią, że chcieliby rozdziału państwa od Kościoła, a co do reszty to pytajcie Janusza Palikota.

Na pewno tak nie jest. Artur Bramora jest sto razy lepszym człowiekiem niż Tomczykiewicz i większość, 99 procent ludzi, którzy zasiadali w polskim parlamencie. Bo ci ludzie, którzy zasiadali w polskim parlamencie nauczyli się nowomowy. Pan ma wrażenie, że oni coś mają do powiedzenia, oni tylko cytują. Moi ludzie są prawdziwi.

Ja jak patrzę na pańskich kandydatów to mam wrażenie, że bycie gejem, transseksualistą - przy pełnym szacunku dla tego typu inności - to nie jest jedyna kwalifikacja. A często ich jedyną kwalifikacją jest właśnie to.

Absolutnie nie. Tożsamość kulturowa, którą my chcemy w Polsce zmienić jest niezbędnym warunkiem rozwoju.

Ale Robert Biedroń, który idzie na debatę do telewizji publicznej i nie ma nic do powiedzenia. I wszyscy inni się z niego śmieją.

Ma do powiedzenia dwie podstawowe rzeczy: jesteśmy inni, wyście już byli, Polska obserwowała, co zrobiliście dla wielu spraw w naszym kraju i nieważne, że ktoś wypada trochę lepiej, bo się nauczył występować przed kamerą, a ktoś trochę gorzej.

Nie, ktoś dużo więcej wie niż on.

Proszę mi nie mówić, że ci, którzy występowali w tym programie...

No, proszę mi nie mówić, że Michał Boni jest mniej fachowym człowiekiem niż Robert Biedroń.

Michał Boni sprawiał wrażenie człowieka, który za chwilę umrze. Wyczerpany, wykończony, zmęczony stary człowiek. Nikt nie uwierzy w Michała Boniego, że to jest człowiek, który w Polsce zbuduje nowoczesne państwo.

Ostatnie pytanie. Jeśli się nie uda wejść do parlamentu, kończy pan z polityką ?

Nie, cztery następne lata walczymy, do następnych wyborów.

Obiecywał pan w tym studiu, że będzie inaczej.

Ale po założeniu własnej partii zdecydowałem tak właśnie postąpić.