Jeżeli abp Wielgus rzeczywiście współpracował z SB, a nie sprawdzono tego, władze kościelne popełniły grzech zaniedbania – mówi Marek Zając z „Tygodnika Powszechnego”.

Bogdan Zalewski: Co twoim zdaniem powinien zrobić posądzony o współpracę z komunistyczną bezpieką metropolita warszawski?

Marek Zając: Na razie metropolita warszawski gorąco zaprzecza tym oskarżeniom, ale powinien – w najbliższych tygodniach – pójść o krok dalej. Należy powołać niezależną komisję historyków, która dokona kwerendy w archiwach IPN, opisze zawartość teczek arcybiskupa Wielgusa i co do treści tych teczek odniesie się potem sam arcybiskup. Tak zrobił biskup Skworc z Tarnowa, nadal pełni urząd, nadal cieszy się ogromnym zaufaniem wśród wiernych, nadal się cieszy w Kościele w Polsce autorytetem. Ewentualne teczki arcybiskupa warszawskiego – abpa Wielgusa, dotyczyć będą okresu, kiedy był profesorem na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.

Bogdan Zalewski: Ale właśnie w tym środowisku działa komisja, która weryfikuje przeszłość księży.

Marek Zając: Tak. Na razie komisja, powołana przez abpa Józefa Życińskiego, ogłosiła, że nie natrafiła na żadne materiały obciążające arcybiskupa Wielgusa.

Bogdan Zalewski: Czyli te informacje mogły się pojawić w zupełnie innym miejscu?

Marek Zając: Być może tak. Bardzo często w przypadku archiwów IPN mamy do czynienia z taką sytuacją, że w teczkach innych księży, czy w teczkach innych spraw odnajdujemy odpryski z innych teczek. Te archiwa tworzą jakby wielką sieć, wielki system naczyń połączonych i nigdy nie wiadomo, co odnajdziemy w teczce konkretnego człowieka. Stąd też wielu badaczy nie kryje fascynacji krążeniem po tym labiryncie i odkrywaniem kolejnych śladów tajnych współpracowników.

Bogdan Zalewski: A to możliwe, że nitki tej sieci nie dotarły do Watykanu?

Marek Zając: Mówiło się już od dawna, że kandydatów na ważne stanowiska w Kościele w Polsce należy sprawdzać również pod kątem ich ewentualnej współpracy z komunistyczną służbą bezpieczeństwa. W kontekście metropolii warszawskiej mówiło się bardzo wyraźnie, że takie badania się prowadzi, że tych kandydatów zgłaszanych do Watykanu bada się pod kątem ich teczek w Instytucie Pamięci Narodowej. Jeżeli w tym przypadku mielibyśmy do czynienia z materiałami rzeczywiście obciążającymi, a takich badań by nie przeprowadzono, byłby to grzech zaniedbania.