Jest za wcześnie, aby mówić komu w sprawie afery z corhydronem można postawić zarzuty - uważa prokurator krajowy Janusz Kaczmarek, gość Kontrwywiadu RMF FM.

Konrad Piasecki: Gdyby prowadził pan śledztwo w sprawie Jelfy, kogo chciałby pan posadzić na ławie oskarżonych?

Janusz Kaczmarek: Nie jesteśmy jeszcze na tym etapie, by mówić, komu postawić zarzuty. Przypomnę, że dwie prokuratury – siedlecka i jeleniogórska – prowadzą postępowanie przygotowawcze. W pewnym momencie dojdzie do sytuacji, że jedna będzie to prowadziła, ale musi ona prześledzić cały los tego specyfiku, od strony technologicznej, od strony dystrybucji i kontroli jakości.

Konrad Piasecki: Ale jak wysoko mogą sięgnąć podejrzenia? Czy tylko osób, które odpowiedzialne były za produkcję leków, czy też np. Głównego Inspektora Farmaceutycznego?

Janusz Kaczmarek: Trzeba będzie dokonać oceny karno-prawnej tych, którzy zajmowali się produkcją, dystrybucją, ale również kontrolą jakości i nadzorem. Także tych, którzy niewłaściwie sprawowali ten nadzór.

Konrad Piasecki: Na pierwszy rzut oka widać, że ten, kto nie wszczął w tej sprawie alarmu, wiedząc, że corhydron jest śmiertelnie groźny, ponosi za to odpowiedzialność.

Janusz Kaczmarek: Dziś nie usłyszy pan z moich ust, kto ponosi odpowiedzialność. Rolą prokuratora będzie zbadanie tego elementu, ale oczywiście ten fakt także będzie musiał być zbadany.

Konrad Piasecki: Pan nie wie, a premier już wie, kto nie ponosi odpowiedzialności: nie zawinił minister zdrowia, tylko III RP. Potrafi pan wyjaśnić, jaki jest związek między bałaganem w Jelfie a III RP?

Janusz Kaczmarek: Ja zajmuję się oceną karno-prawną, wynikającą z kodeksu karnego, znamion przestępstwa, zebraniem materiału dowodowego, w związku z powyższym nie dokonuję oceny o charakterze – powiedziałbym – pewnej metafory czy też polityki. Zajmuję się swoim zawodowym, profesjonalnym określeniem, co jest przestępstwem, a co nie w oparciu o materiał dowodowy.

Konrad Piasecki: Patrząc na to profesjonalnie, nie ma pan poczucia, że ta metafora na temat III RP była nieco absurdalna?

Janusz Kaczmarek: Nie będę oceniał wypowiedzi wielu polityków, którzy w dużej części zajmują się określaniem takim bardziej barwnym, bo to jest istotą działań politycznych – to przemawia do ludzi, ale to nie moja rola.

Konrad Piasecki: A jakie zarzuty będzie można w tej sprawie postawić?

Janusz Kaczmarek: W tej chwili trudno mówić o zarzutach. Na pewno mamy do czynienia z faktem popełnienia przestępstwa. Jest uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, zostało wszczęte śledztwo, trzeba będzie dokonać oceny, jak przejść ze sprawy na personalia. I to będzie zadaniem prokuratury.

Konrad Piasecki: Trzeba będzie też dokonać oceny tego, co powiedział Jan Parys. Czy są jakikolwiek przesłanki, poszlaki, może dowody, że w Kancelarii Premiera rzeczywiście działał agent obcych służb?

Janusz Kaczmarek: Wczoraj pan Jan Parys był przesłuchiwany w Prokuraturze Krajowej, złożył zeznania.

Konrad Piasecki: „Jest coś” w tych zeznaniach?

Janusz Kaczmarek: Pan Jan Parys posługuje się bardzo dużymi ogólnikami i bardziej domysłami niż faktami, w związku z tym to może być bardzo trudne – przynajmniej jeśli chodzi o tę stronę dowodową. Mamy do czynienia z osobą, która nie była w otoczeniu premiera Jarosława Kaczyńskiego.

Konrad Piasecki: Mówimy o tej osobie podejrzewanej przez Parysa?

Janusz Kaczmarek: Tak, wskazywaną przez pana Jana Parysa. Sprawę tej osoby - ze względu na stopnie, które posiada - przekazaliśmy Naczelnej Prokuraturze Wojskowej według jej właściwości.

Konrad Piasecki: To nazwisko nie pada, ale wiadomo, że chodzi o generała, który był dyrektorem departamentu obronnego Kancelarii Premiera, nieprawdaż?

Janusz Kaczmarek: Nie będę wypowiadał żadnych nazwisk, mam taką zasadę.

Konrad Piasecki: Mówimy nie o nazwiskach, a osobie i funkcjach.

Janusz Kaczmarek: Mówimy o osobie, która jest wojskowym.

Konrad Piasecki: I dowodziła departamentem systemu obronnego Kancelarii Premiera?

Janusz Kaczmarek: I na tym poprzestanę, na swojej poprzedniej wypowiedzi.

Konrad Piasecki: Ale pan to potwierdzi?

Janusz Kaczmarek: Ja nie będę ani potwierdzał, ani zaprzeczał…

Konrad Piasecki: I proszę nie wyciągać z tego żadnych wniosków. To ulubiona formuła polityków.

Janusz Kaczmarek: Są inne formuły przeze mnie ulubione.

Konrad Piasecki: Ma pan poczucie, że Parysowi – delikatnie mówiąc – coś się pokręciło, że coś mu podszeptało do ucha nieprawdziwe informacje; że wyciągnął zbyt daleko idące wnioski ze swoich myśli i posądzeń?

Janusz Kaczmarek: Trudno mi powiedzieć. My przesłuchujemy wiele osób, które dokonują oceny w oparciu o swoją wiedzę, o swoje przypuszczenia. Ale później jest ten element, w którym to prokurator musi dokonać w oparciu o swobodną ocenę materiału dowodowego, czy mamy do czynienia z twardym dowodem, słabym dowodem czy po prostu mamy do czynienia z niczym.

Konrad Piasecki: Pojutrze wybory, a tymczasem wciąż zostają nierozwiązane kwestie z poprzednich wyborów. Czy ktokolwiek dzisiaj potwierdza, że doszło do tej słynnej zamiany billboardów PZU na billboardy Donalda Tuska? Czy są jakiekolwiek dowody w tej sprawie po półrocznym śledztwie?

Janusz Kaczmarek: Mamy dowody – taka jest przynajmniej relacja prokuratora, który to postępowanie prowadzi – na wyprowadzenie pieniędzy z PZU.

Konrad Piasecki: Ale czy są jakiekolwiek związki PZU-Platforma Obywatelska?

Janusz Kaczmarek: W tej chwili takich związków nie ma. I nie ma też związków z jakimiś innymi ugrupowaniami politycznymi, które brały udział w kampanii wyborczej. W związku z tym to postępowanie jest na etapie wyprowadzenia pieniędzy z PZU. Nadal badany jest przebieg i w jakim zakresie te pieniądze gdziekolwiek trafiały.

Konrad Piasecki: Czyli Jacek Kurski, oskarżając sztab wyborczy PO, konfabulował?

Janusz Kaczmarek: Nie, Jacek Kurski opierał się na tych informacjach, które przekazywały mu osoby, które były przesłuchiwane także przez prokuratora.

Konrad Piasecki: To wiarygodne osoby?

Janusz Kaczmarek: Za każdym razem prokurator musi dokonać oceny wiarygodności osób, które składają zeznania. Były to osoby, które potwierdziły to, co mówił Jacek Kurski. Inną rzeczą jest, że nie opierały one swoich twierdzeń na konkretach; opierały je na pewnych zjawiskach, które zaistniały w PZU na ciągu pewnych zdarzeń i tym posługiwali się, składając zeznania w prokuraturze.

Konrad Piasecki: Dziękuję za rozmowę.