Dziś zaczyna się przymusowy urlop pracowników Daewoo-FSO. Zakłady ogłosiły trzytygodniową przerwę w produkcji i nie wykluczają w tym roku jeszcze jednej. Czy ten kryzys to początek końca koreańskiej firmy w Polsce?

Konrad Piasecki, Tomasz Skory (RMF): Dzień dobry. Pan panie premierze zdaje się prywatnie ma samochód Daewoo, dobrze się panu sprawuje?

Janusz Steinhoff: Moja żona ma samochód tej firmy i bardzo dobrze się sprawuje. Oczywiście nie narzeka. Jeździ nim już trzy lata i ma bardzo dobre zdanie o samochodzie.

RMF: Ale państwo go kupili bo ma tak doskonałe warunki promocji?

Janusz Steinhoff: Nie, nie. Ja sądzę, że był to po części wybór mojej żony, która przywiązuje dużą wagę do estetyki.

RMF: W małżeństwie Steinhoffów to żona rządzi samochodami, a nie mąż?

Janusz Steinhoff: Swoimi samochodami. Ja jestem pozbawiony w tej chwili swojego prywatnego samochodu. Natomiast, wydaje mi się, że analiza sytuacji na rynku wówczas poczyniona przez moją żonę, ja zachowałem wówczas daleko posuniętą indyferencję z oczywistych powodów, spowodowała, że wybór był taki a taki.

RMF: Pozbawiony prywatnego samochodu, biedny wice-premier, musi jeździć BMW. Panie premierze, kiedyś członkowie polskiego rządu, minister przemysłu, nawet premier, jeździli samochodami polskiej produkcji, czy jest szansa na powrót do tego?

Janusz Steinhoff: Ja myślę, że w Polsce produkuje się wiele samochodów różnych firm w tej chwili. Przecież i Opel jest już samochodem polskim i Daewoo i Fiat, oczywiście sądzę, że biuro ochrony rządu powinno używać samochodów polskich. Chodzi o to, że musi to być samochód, który spełnia określone wymogi i sądzę, że w przyszłości może tak będzie.

RMF: Polskie fabryki Daewoo padną, przejdźmy może do tego co najsmutniejsze.

Janusz Steinhoff: Nie, ja nie sądzę, żeby to było możliwe. Oczywiście, trzeba mieć świadomość, że sytuacja w Daewoo jest bardzo trudna, mówię tutaj zarówno o Lublinie jak i o Warszawie, jest spowodowana zarówno czynnikami zewnętrznymi jak i wewnętrznymi, czyli sytuacją w całym koncernie Daewoo.

RMF: Z tym, że to jest kolos na glinianych nogach obciążony ogromnymi długami i kolos, któremu grozi upadek. A co się stanie, kiedy kolos-Daewoo padnie? Co się stanie z polskimi zakładami?

Janusz Steinhoff: Przede wszystkim sądzę, że zakłady w Polsce są nadal perłą w koronie Daewoo. Jest to zakład bardzo nowoczesny – jeden i drugi, który w przyszłości będzie zlokalizowany w kraju będącym członkiem Unii Europejskiej. To stwarza warunki ekspansji na rynki Unii Europejskiej. Wszystko było dobrze. Eksport samochodów Daewoo z Polski do krajów europejskich w efekcie dostępu naszego do tego rynku tak dobrego urósł. Mam nadzieję, że tak będzie w przyszłości. Natomiast trzeba mieć świadomość, że spadek sprzedaży samochodów Daewoo o 32% oddziałuje fatalnie na kondycje tej fabryki.

RMF: A ten spadek to po części wina polskiego rządu. Wysoka akcyza na samochody, wysoka akcyza na paliwo, brak ograniczeń w eksporcie samochodów używanych. Uderzy się pan w pierś?

Janusz Steinhoff: Przede wszystkim, trzeba mieć świadomość, że spadek samochodów w Polsce, zresztą odnotowany jest nie tylko w Polsce spadek sprzedaży samochodów, jest przede wszystkim spowodowany wieloma czynnikami. Z jednej strony akcyza, z drugiej strony transza redukcji stawek celnych z krajów Unii Europejskiej. Bo przecież cło na samochody spadło o kolejne 5% i od pierwszego stycznia o kolejne 5% zostanie obniżone. Wzrost importowanych nowych samochodów przecież w tym roku, za 9 miesięcy import nowych samochodów z krajów Unii Europejskiej to 200 tysięcy, to bardzo dużo. Natomiast spadek w ogóle sprzedaży samochodów spowodowany jest jeszcze innymi czynnikami: wysokie koszty kredytów, wysokie koszty utrzymania samochodu, czyli przede wszystkim benzyna, opłaty za ubezpieczenie itd. Poza tym płytkość polskiego rynku. Ta dynamika, którą mieliśmy w tamtym roku, czyli drugie miejsce w Europie i siódme miejsce w Europie pod względem sprzedanych samochodów była nieadekwatna do poziomu zamożności mieszkańców naszego kraju.

RMF: Jak ratować Daewoo?

Janusz Steinhoff: Robimy wszystko, żeby Daewoo ratować. Ja w tamtym roku byłem w Korei, mówiłem o tym, że rząd po pierwsze chce pomóc w poręczeniu kredytu na inwestycję związaną z produkcją silnika T-4 do Matiza tutaj w Warszawie. I taką gotowość potwierdzamy. Po drugie, uważaliśmy, iż również możemy pomóc w inwestycji w Lublinie. Poza tym cały czas pomoc publiczna dla zakładów Daewoo była analizowana poprzez import części do montażu...

RMF: Ale to wszystko nie dało rezultatów.

Janusz Steinhoff: Ja bym tego nie powiedział. Zakłady Daewoo zainwestowały w Polsce ponad 1,5 miliarda dolarów. To bardzo dużo. Produkcja samochodów rozwijała się bardzo szybko. Polonizacja, co nas bardzo interesuje, bo umożliwia eksport tych samochodów, postępowała również bardzo szybko. Przecież zarówno Matiz, jak i Lanos może być eksportowany do krajów Unii Europejskiej bez cła, dlatego, że uzyskuje świadectwo pochodzenia.

RMF: Na razie z tym eksportem nie jest najlepiej. Panie premierze, no dobrze, jest taka możliwość, ze koncern koreański, wielkie Daewoo padnie. Jest taka możliwość?

Janusz Steinhoff: No myślę, że oczywiście taka możliwość istnieje.

RMF: Co wtedy z polskimi zakładami?

Janusz Steinhoff: Zakłady w Polsce są tak atrakcyjne ze względu na lokalizację geograficzną i kondycje tych zakładów, że oczywiście ktoś je kupi.

RMF: Co się wtedy stanie z warunkami doskonałymi promocji? Z tymi 3-letnimi gwarancjami?

Janusz Steinhoff: Ktoś kto przejmie zakłady produkujące samochody przejmuje wszystkie zobowiązania, w tym również zobowiązania cywilno-prawne względem klientów, którzy nabyli samochody i, którzy korzystają z tych gwarancji.

RMF: To znaczy, że ci którzy jeżdżą Matizami i Lanosami nie mają się czym martwić?

Janusz Steinhoff: Oczywiście. Jestem o tym przekonany.

RMF: Czy z dzisiejszego punktu widzenia należy żałować tej decyzji sprzed paru lat o wejściu Daewoo do Polski?

Janusz Steinhoff: Nie, absolutnie. Uważam że to była decyzja dobra. Po pierwsze, przyspieszała rozwój rynku motoryzacyjnego w Polsce. Przemysł motoryzacyjny jest jednym z najszybciej rozwijających się przemysłów w polskiej gospodarce, co ma swoje odzwierciedlenie w handlu zagranicznym. Jeszcze dwa lata temu mieliśmy deficyt w tej branży na poziomie 2,5 mld dolarów, w tym roku będzie to około miliarda dolarów, czyli idziemy bardzo szybko do przodu – właśnie eksport samochodów.

RMF: Panie premierze, prosimy o krótkie odpowiedzi. Będzie obniżka akcyzy na samochody?

Janusz Steinhoff: Pracujemy w tej chwili wraz z Ministerstwem Finansów nad innym systemem akcyzy, który z jednej strony zabezpieczy wpływy do budżetu, a z drugiej strony będzie racjonalny w ten sposób, że będzie minimalizował spadek sprzedaży samochodów w Polsce.

RMF: Będą ograniczenia w imporcie używanych samochodów?

Janusz Steinhoff: Tak, chcemy to wprowadzić. Po pierwsze, eliminacja wszelkiej patologii na granicach, z którą mamy do czynienia, czyli zaniżana wartość samochodów. Import tych samochodów bardzo mocno rośnie – tylko w tym roku ok. 200 tys. samochodów używanych zostanie zaimportowanych. Poza tym myślimy o ustawie recyklingowej – to jest kwestia ochrony środowiska itd. Zamierzamy racjonalnie, rozsądnie i rozumnie ograniczyć ilość sprzedawanych używanych samochodów z importu.

RMF: Zmieniając temat – czuje się pan jako Polak lekceważony przez Unię Europejską? Mówię o gazociągu z Rosji do Unii.

Janusz Steinhoff: Nie, nie czuję się lekceważony. Oczywiście między przyjaciółmi zdarzają się nieporozumienia. To co dotyczyło polityki energetycznej Unii, a właściwie jej zmiany i zawiadomienie Polski przez środki masowego przekazu uważam jednak za pewien lapsus. Napisałem w tej sprawie pismo do pani Palaccio – komisarza Unii ds. Energetyki i myślę, że ta sytuacja nie będzie się w przyszłości powtarzać. Ja wyraziłem ubolewanie z tego powodu, bo przecież jesteśmy krajem stowarzyszonym. Nikt nie może niczego zdecydować bez Polski, bez suwerennych decyzji polskiego rządu.

RMF: A jeśli Unia dogada się z Rosją i poprowadzi gazociąg przez morze?

Janusz Steinhoff: To jest zupełnie nieuzasadnione ekonomicznie, to jest koncepcja, która się gdzieś tam pojawia w mediach. Ja ją odbieram w sposób zdecydowanie komiczny. Przecież Polska jest przygotowana do budowy drugiej nitki gazociągu, w związku z tym obejście Polski od strony północnej byłoby jakimś absurdem. Druga nitka gazociągu może być budowana w każdej chwili. Pierwsza jest niewykorzystana – mamy tam przepływ na poziomie 9 mld metrów sześciennych, a jej przepustowość to ponad 34 mld. Natomiast mówimy o tzw. łączniku międzysystemowym na Słowację i ja w tej materii wyraziłem swoją opinię. Otóż Polska chciałaby decydować o tych wszystkich kwestiach w oparciu o daleko posunięte konsultację ze wszystkimi zainteresowanymi stronami. W najbliższym czasie chcemy zorganizować konferencję, na którą chcemy zaprosić przedstawicieli UE, Ukrainy, Federacji Rosyjskiej, Słowację itd.