Nelly zawsze miała pasję do działalności publicznej. Myślę, że bardzo dobrze odnalazła się w tym co robi w tej chwili - mówi Jan Rokita w „Kontrapunkcie RMF FM i Newsweeka”. Były poseł PO uważa, że obecnie Polska jest w politycznym dryfie, a rząd PO prowadzi mało ambitną politykę, podobnie jak wcześniej PiS. Polityk dodaje, że Traktat Lizboński został wynegocjowany skandalicznie i jest porażką polskiej dyplomacji.

Andrzej Stankiewicz: Co pan robił przez ostatnie siedem miesięcy oprócz remontowania, gotowania, szycia i zastanawiania się?

Jan Rokita: Żyłem jak każdy obywatel. Nadrobiłem trochę zaległości w kontaktach z moją rodziną. Wiodę życie spokojne i szczęśliwe, czego nie doświadczałem przez osiemnaście poprzednich lat.

Agnieszka Burzyńska: „Na razie mam z czego żyć, nie martwię się na zapas” – to Pańskie słowa z września 2007 r. Nadal się pan nie martwi? Z czego pan żyje?

Jan Rokita: Jestem czterdziestoparoletnim mężczyzną z jako-tako porządnym wykształceniem i Państwo o bezpieczeństwo materialne mojej rodziny nie muszą się martwić.

Agnieszka Burzyńska: A kupił pan już laptopa? Kiedy pan wrzuci pierwszego posta na bloga?

Jan Rokita: Mam komputer od jakiegoś czasu i przyuczam się ostatnio.

Agnieszka Burzyńska: Słyszeliśmy, że nie jest to pana najmocniejsza strona...

Jan Rokita: Oj, już nie! Już jest całkiem mocna. Jak człowiek zaczyna żyć sam, normalnie jak każdy obywatel, to odkryłem bardzo prędko rzecz zupełnie oczywistą – że w dzisiejszych czasach bez dostępu codziennego do internetu, bez możliwości szybkiego wysłania maila nie da się komunikować z ludźmi. W związku z tym zmieniłem styl życia.

Agnieszka Burzyńska: A co pan napisze w pierwszym poście?

Jan Rokita: Nie będę niczego wyprzedzał. W poniedziałek razem z trzema bardzo cenionymi przeze mnie przyjaciółmi otwieramy portal internetowy poświęcony debacie o Polsce, czyli wykraczający poza bieżącą politykę. U podstaw decyzji o jego stworzeniu leży nasza wspólna diagnoza iż debata publiczna stała się mało ambitna – dotyczy spraw błahych, całkowicie drugorzędnych. Rzeczy istotne gdzieś tam się wałęsają po obrzeżach. Chcemy stworzyć kanał debaty publicznej.

 Andrzej Stankiewicz: Na ile ten poniedziałek będzie ważną datą w pańskim życiu osobistym i politycznym?

Jan Rokita: Osobiście ważna, bo podjąłem wobec przyjaciół zobowiązanie, które dotychczas nie leżało w mojej naturze...

Andrzej Stankiewicz: ...czyli częstego pisania bloga?

Jan Rokita: Dokładnie. Natomiast z punktu widzenia Jana Rokity byłego polityka, to jest dana nieznacząca, bo ja jestem poza polityką i to się w poniedziałek nie zmieni.

Agnieszka Burzyńska: „To że Jan Rokita wróci jest oczywiste. Pytanie: kiedy i jak?” – to mówi pana przyjaciel Zbigniew Fijak. On chyba wie, co mówi?

Jan Rokita: Zbyszek prawdopodobnie swoje pragnienia wyraża w ten sposób. Muszę powiedzieć, że spotykam wielu ludzi, którzy z bezinteresowną szczerością mówią mi: „szkoda, że pana nie ma”. Ludzie prawią mi komplementy.

Agnieszka Burzyńska: Nie kusi więc pana?

Jan Rokita: To jest bardzo satysfakcjonujące. Bardzo za to dziękuję. To mi daje bardzo wiele siły ducha. Będę się nad tym zastanawiał z czasem. Państwo przecież doskonale wiecie, że to nie ode mnie tylko zależy. Musi się też pojawić odpowiednia okazja, koniunktura, możliwości. Debata to jest tylko kawałeczek polityki, to nie jest polityka prawdziwa. Oczywiście debata sensowna warunkuje dobrą politykę.

Andrzej Stankiewicz: Z takiej debaty może się wykluć projekt polityczny?

Jan Rokita: Wszystko jest możliwe. Natomiast to wymaga zmiany warunków, okoliczności. Muszę mieć przekonanie, że moja obecność w życiu publicznym coś bardzo ważnego niesie dla kraju, tak żeby on się stawał lepszy.

Andrzej Stankiewicz: „Opadnie kurz i jeśli Jan Rokita zechce i będzie to zależne od Platformy i ode mnie, to będzie miał należne miejsce w życiu publicznym” – tym razem zgadywanka: kto to powiedział?

Jan Rokita: Ja znam autora tych słów.

Andrzej Stankiewicz: To Donald Tusk.

 Jan Rokita: Powiem uczciwie: odmawiam komentarza na ten temat.

Agnieszka Burzyńska: Zbigniew Chlebowski dodawał, że miał pan być ekspertem odpowiedzialnym za decentralizację...

Andrzej Stankiewicz: ...albo ekspertem od nowego kodeksu wyborczego...

Agnieszka Burzyńska: ...szefem CBA...

Andrzej Stankiewicz: ...ambasadorem w Hiszpanii...

Agnieszka Burzyńska: ...kierownikiem instytutu badawczego przy PO... Strasznie dużo tego.

Jan Rokita: Mało, mało (śmiech).

Agnieszka Burzyńska: Było więcej? Dzwonił do pana Zbigniew Chlebowski z jakąkolwiek z tych propozycji?

Andrzej Stankiewicz: Dziennikarzom mówił, że dzwonił.

Jan Rokita: Vide punkt pierwszy. To są pytania, które mają mnie skłonić – ja tutaj Państwa doskonale rozumiem – do wyrażania niepochlebnych opinii o moich kolegach z Platformy Obywatelskiej. A ja nie zamierzam tego robić.

Agnieszka Burzyńska: Śledzi pan polityczne występy żony?

 Jan Rokita: Na początku bardzo uważnie, tak z ciekawości. Do pewnego stopnia zwracałem jej uwagę na pewne błędy, słabości. Z natury rzeczy mam większe doświadczenie. Jak zobaczyłem po jakiś czasie, że jest dobra, radzi sobie, to przestałem tak uważnie śledzić. Nawet kilka dni temu miała do mnie pretensje, że nie oglądałem jej w jakimś programie. Ale ja w ogóle mało oglądam tych programów.

Agnieszka Burzyńska: Czyli polityka to jest dobre miejsce dla niej, tak?

Jan Rokita: Myślę, że ona się bardzo dobrze odnalazła w tym co robi w tej chwili. Zawsze miała pasję do działalności publicznej. Sam jestem ciekawy, jaki to będzie miało finał.

Agnieszka Burzyńska: A nie słyszał pan salw śmiechu, jakie wywołuje pojawienie się pańskiej żony na mównicy sejmowej?

Jan Rokita: Opowiadała mi o tym z dużym śmiechem. Wygląda, że jest z tego zadowolona.

Andrzej Stankiewicz: Są też wypowiedzi mniej dżentelmeńskie. Na przykład Radek Sikorski powiedział: „Gdyby moja żona tak się zachowała to wystawiłbym jej walizki za drzwi”.

Jan Rokita: Parę osób rzeczywiście w sposób, który był całkowicie nieuzasadniony ani stopniem znajomości, ani jakąś bliskością, czy czymkolwiek innym, uznała za stosowne wypowiadać się na temat spraw prywatnych pomiędzy mną a moją żoną. I to w sposób najczęściej obelżywy dla Nelly. No co w takich sytuacjach robi mężczyzna, kiedy jakiś palant obraża mu żonę?

Andrzej Stankiewicz: Wyzywa na pojedynek.

Jan Rokita: W dzisiejszych czasach robi mniej – wykreśla takie nazwiska z pamięci i z kalendarza. Ja to zrobiłem.

Andrzej Stankiewicz: Czy rząd realizuje program rządzenia, nad którym pan pracował i który pan prezentował?

Jan Rokita: Chyba w znikomym stopniu, ale nie robiłem jakichś większych studiów porównawczych. Z pewnością jest tak, że to co jest słabością polskiej polityki w ogóle – i to nie tylko obozu rządzącego, ale i opozycji – to, że obie strony nie stawiają sobie ambitnych celów dotyczących Polski. I to różni dzisiejszą politykę od polityki z 2005 r. Potem to wszystko runęło kiedy do władzy doszedł Jarosław Kaczyński. Zmiana władzy po ostatnich wyborach niczego nie przyniosła. Polska jest w politycznym dryfie.

 Andrzej Stankiewicz: Jakie są ambitne cele przed Polską stojące w tej chwili?

Jan Rokita: To jest rzecz zupełnie fundamentalna. Przez ostatnie dwa lata nie przeczytałem ani jednej wypowiedzi istotnego polskiego polityka, który próbowałby odpowiedzieć na pytanie „czego Polska chce od Unii Europejskiej?”. Ja na przykład uważam, żeby Komisja Europejska przejęła odpowiedzialność za bezpieczeństwo wewnętrzne w całej Unii Europejskiej i zabudowę infrastruktury.

Andrzej Stankiewicz: To zrzeczenie się części kompetencji państwa.

Jan Rokita: Zdecydowanie tak. A po drugie, Europa, którą kocham wymaga polityki podwyższania standardów.

Andrzej Stankiewicz: Rozumiem, że był pan zwolennikiem przyjęcia Traktatu Lizbońskiego?

Jan Rokita: Zdecydowanie. Natomiast problem z traktatem polega na tym, że polscy politycy – po obu stronach – świadomie oszukują opinię publiczną wmawiając, że traktat został dobrze wynegocjowany. Traktat został wynegocjowany skandalicznie i jest porażką polskiej dyplomacji. Przejdzie do kanonów jako wielka porażka, niewykorzystanie niezwykłej zupełnie możliwości, jak się pojawiła. I to jest jedna strona medalu. A druga jest taka, że w społeczeństwie, które ma słusznie nikłe zaufanie do polskich polityków i w Europie widzi wielką szansę na unowocześnienie i polepszenie kraju, próba namówienia parlamentu do odmowy ratyfikacji już podpisanego traktatu graniczy z kompletnym absurdem.

Agnieszka Burzyńska: Co trzeba było lepiej negocjować?

Jan Rokita: Znaczenie Polski w nowych procedurach europejskich przy podejmowaniu decyzji będzie mniejsze. A ja mam proste poglądy na świat i uważam, że jak jest traktat, który pozycję mojego kraju zmniejsza, to jest niedobrze, a jak zwiększa – to jest dobrze. No taki jestem prosty chłopak.

 Agnieszka Burzyńska: „Jan Rokita powinien postawić na coś innego niż polityka – na wyzwania intelektualne i duchowe” – to słowa Jarosława Gowina. Postawi pan na te wyzwania?

Jan Rokita: Ja bym proponował moim przyjaciołom i przeciwnikom, żeby przestali sobie zawracać głowy losem Jana Rokity, zwłaszcza w mediach. Zajmę się wyłącznie tym, co ja uznam za stosowne.

Andrzej Stankiewicz: Może warto tę Unię zmieniać startując w wyborach do Parlamentu Europejskiego za rok?

Jan Rokita: Może. Zobaczymy.