"Dobrze, że prezydent pochylił się nad ustawą degradacyjną i pokazał swoją postawą, że jako zwierzchnikowi sił zbrojnych los żołnierzy jest bliski jego sercu" – tak Monika Jaruzelska komentuje zapowiedź prezydenta Andrzeja Dudy dotyczącą wznowienia prac nad ustawą. Zdaniem córki generała Wojciecha Jaruzelskiego, jesteśmy świadkami kolejnego etapu walki o wpływy między prezydentem a Ministerstwem Obrony Narodowej. "Bardzo prezydentowi współczuję. Jest postawiony w bardzo trudnej sytuacji" – powiedziała Monika Jaruzelska, Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM. Konsultacje z prezydentem ws. ustawy degradacyjnej? Z jednej strony Monika Jaruzelska mówi, że nie chciałaby się wpraszać do Pałacu Prezydenckiego, z drugiej stwierdza, że zaproszenie na takie rozmowy od Andrzeja Dudy by przyjęła. "Nie chciałabym stawiać pana prezydenta w trudnej sytuacji. Takie gesty jak zaproszenie Jaruzelskiej, córki gen. Jaruzelskiego byłoby źle odebrane przez jego środowisko" – mówi Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM. Na pytanie, czy takie zaproszenie ze strony Pałacu Prezydenckiego przyjęłaby, odpowiada: "Ależ oczywiście, głowie państwa się nie odmawia". "Dla mnie najważniejsze jest, by wojsko nie było upokarzane. Ustawy degradacyjnej nie powinno być" – stwierdziła dalej. "Wojsko powinno służyć ku chwale ojczyzny, a nie polityków" – dodała. Jej zdaniem, ustawa degradacyjna miała na celu upolitycznienie wojskowych oraz zdezintegrowanie środowiska wojskowych, "żeby wojsko było słabe i nie zagrażało politykom".

Krzysztof Ziemiec, RMF FM: Witamy ze studia w Warszawie. Monika Jaruzelska, jest naszym gościem. Witam panią serdecznie w ten piękny, sobotni poranek.

Monika Jaruzelska: Dzień dobry panu, dzień dobry Państwu.

Cieszy panią decyzja prezydenta w sprawie ustawy degradacyjnej? To weto?

Wie pan, przede wszystkim najmniej są ważne tutaj moje uczucia. 

No ale była pani zainteresowana. Bardzo.

Byłam zainteresowana, ale powiedziałabym, że to jest dopiero pierwszy etap. Mogę powiedzieć, że to dobrze, że pan prezydent pochylił się nad tą ustawą, że pokazał swoją postawą, jako zwierzchnik sił zbrojnych, że jest mu los żołnierzy, wojska, bliski jego sercu...

Choć powiedział, że ustawy nie wyrzuca do kosza, tylko będzie cały czas nad nią pracował.

I dlatego powiedziałam, że tu moje uczucia nie mają nic do rzeczy, to jest raz. Ale dwa, że pełny komentarz do tej ustawy będziemy mogli powiedzieć wtedy, kiedy sprawa zostanie zamknięta. Oczywiście sprawa dotyczy wojska, ale tak naprawdę istotniejsza, jeżeli popatrzymy na to od strony tego, co tu się zakulisowo dzieje, jest właściwie już trwająca od prawie początku walka między Pałacem Prezydenckim a MON. Bo wcześniej obserwowaliśmy to samo. Walkę o wpływy nad wojskiem między panem prezydentem a ministrem Macierewiczem. Wydaje się, że po zwycięskiej walce pana prezydenta znowu zaczyna się sytuacja konfliktowa między nowym ministrem obrony a prezydentem. Więc to jest też trochę taka walka o wpływy. 

Słyszałem wczoraj Zofię Romaszewską, czyli osobę, która doradza prezydentowi w sprawach prawnych. Mówiła, że ta ustawa była po prostu źle napisana. Trzeba ją zrobić od nowa. Skoro tak, to spytam panią, może trzeba było się wprosić do Pałacu Prezydenckiego? Ktoś taki jak pani pewnie zostałby przyjęty, i poprosić o konsultacje.

Wie pan, ja nie sądzę, że byłabym przyjęta, to jest raz. A dwa, że nie chciałabym też pana prezydenta stawiać w trudnej sytuacji. Mogę powiedzieć, że w tym momencie bardzo panu prezydentowi współczuję, jest postawiony w bardzo trudnej sytuacji. 

Ale mówi pani o tej ustawie czy szerzej?

Mówię tutaj szerzej, ale też poprzednia ustawa, którą zawetował, dotycząca sądów... Też był w trudnej sytuacji... Jest atakowany przez swoje środowisko, natomiast też środowiska, które mu do tej pory nie sprzyjały, nie zaczną mu sprzyjać na tyle, żeby mógł stworzyć z tego jakieś silne lobby. Czyli jest pod bardzo silną presją. I w tym momencie takie gesty jak zapraszanie Jaruzelskiej, córki generała Jaruzelskiego, no na pewno by było to przez jego środowisko jeszcze gorzej zobaczone. I myślę, że już i tak widziałam różnego rodzaju komentarze pod tym względem: "No, Jaruzelskim sprawił prezent", itd...

Ale gdyby takie zaproszenie ze strony Pałacu było, to rozumiem, że pani by je przyjęła i przyszła na konsultacje?

Ależ oczywiście, głowie państwa się nie odmawia, byłoby to niegrzeczne z mojej strony. Natomiast, to jest gdybanie. To będzie można rozdmuchiwać: "Jaruzelska się zgadza, że przyjdzie do prezydenta". Pan prezydent mnie raczej nie zaprosi. I absolutnie to rozumiem. Natomiast bardzo by mi zależało, to chciałabym podkreślić, żeby pan prezydent, który zapowiedział, że spotka się ministrem obrony narodowej, żeby porozmawiać i ze środowiskami kombatanckimi - bardzo chciałabym, żeby te środowiska kombatanckie były rozumiane szeroko, nie tylko te środowiska kombatanckie, które sprzyjają dzisiejszej władzy, ale przede wszystkim, żeby spotkał się z panem pułkownikiem Bielcem, przewodniczącym Związku Żołnierzy Wojska Polskiego. 

Z generałem Hermaszewskim też?

No myślę, że z generałem Hermaszewskim nie muszą się tak oficjalnie spotykać. Poza tym trochę tutaj zabrakło głosu generała Hermaszewskiego. Trochę w ogóle w tej ustawie zabrakło głosów generałów, dowódców, którzy powinni nawet nie swoich spraw bronić, a swoich podwładnych.

Ja rozumiem, że pani trudno o tym mówić, ale zapytam wprost: Czy ta ustawa jest potrzebna, pani zdaniem? Bo powiedziała pani, że żal pani prezydenta. Ale z drugiej strony prezydent jest też bardzo mocno atakowany przez inną stronę, która mówi: "Dlaczego znów ta ustawa nie wejdzie w życie? Dlaczego prezydent jest obrońcą ubeków i starych żołnierzy LWP?"

Wie pan, dlatego że wojsko powinno być apolityczne. Ono nigdy nie jest do końca apolityczne. Ale w tej chwili to, co się dzieje, i ja nie nie chcę tutaj teraz mówić o... Ja od początku mówiłam, że ja się angażuję też w tą sprawę, dlatego że kwestia degradacji mojego ojca wydawała się przesądzona. Ja nie chciałam bronić generała Jarzuelskiego, uważałam, że przyjmuję taką decyzję ze spokojem i z godnością. Nie tylko dlatego że ojciec dla historii zawsze pozostanie generałem. Był żołnierzem i tego nikt mu nie może odebrać. To nie ma znaczenia. Dla mnie najważniejszą kwestią jest to, żeby wojsko nie było upokarzane. Przez cała historię wojska, ktorą możemy przejrzeć, nawet w II RP, kiedy przychodzili oficerowie, którzy służyli w armii carskiej, byli zdrajcami - jak by to było w takim rozumieniu dzisiejszym, czy (służyli - przyp. red) w austriackiej czy w pruskiej (armiii -przyp. red.), przychodzili do polskiego wojska, ponieważ mieli pewnego rodzaju doświadczenie. To samo się działo w PRL-u.

Ale wrócę do pytania: taka ustawa powinna być, czy nie powinno jej być?

Moim zdaniem nie powinno jej być. I szczególnie taka formuła, która mówi, że minister może decydować o degradacji wojskowych, że nie działa tam również taka rzecz podstawowa w prawie, a mianowicie domniemanie niewinności. A tam zaczynało się od tego, że można kogoś degradować, a potem może on się dopiero odwoływać. Czyli ta ustawa była bardzo zła. Poza tym co najważniejsze, co powtarzam... Wojsko powinno służyć ku chwale ojczyzny, a nie ku chwale polityków. A to upolityczniało wojskowych, to miało dezintegrować środowisko wojskowe, żeby ono było słabe i żeby nie zagrażało w żaden sposób politykom. Politycy powinni trzymać się od wojska z daleka...

No to kolejne pytanie o politykę będzie. Myśli pani o wejściu na polską scenę polityczną. Niektórzy chyba nawet o to jakoś panią proszą?

No tak, tak... Weszłam zdecydowanie. Założyliśmy z płk Bielcem i Januszem Zemke Centrum Monitorowania Konsekwencji Ustawy Degradacyjnej i teraz zobaczymy, jak to dalej będzie przebiegało w kontekście weta prezydenckiego, ale na pewno ta działalność związana z wojskiem dalej... Są daleko posunięte też rozmowy jakiegoś mojego udziału w pracach samorządu.

Ale w jakich barwach?

Oczywiście w barwach SLD.

A niektórzy mówią, że to jest związek zawodowy byłych żołnierzy, byłych członków PZPR, że to jest partia, która nie ma racji bytu.


Czy nie ma racji bytu? Jeśli popatrzymy na sondaże, to się okazuje, że tak nie jest. Poza tym myślę sobie też tak, czy coś nie ma racji bytu... Tak samo ja, jak i pan jesteśmy dziećmi PRL-u. Są też wnuki PRL-u. Ja jestem państwowcem. Uważam, że nasza ojczyzna istniała przez tyle lat, ile istniała. Była mniej lub bardziej suwerenna, ale jest ciągłość państwa. Jeśli będziemy to zakłócali i mówili, że to państwo nie istniało, że tylko opozycjoniści mają prawo, zaczniemy negować w ogóle istnienie państwa... To otwiera również to, że teraz, gdy dzisiejszym rządzącym spadają sondaże, co oczywiście też nie jest przesądzone w przyszłości, zacznie się znowu czas rewanżu. Rewanżu na wojsku, rewanżu na dziennikarzach. To, że pan występuje w takich programach, w jakich pan występuje, też mogą być konsekwencje... Bardzo chciałabym tego uniknąć. Jeśli zaczniemy mówić, że SLD nie ma prawa bytu, bo byli tam ludzie, którzy byli w PZPR, czy też byli wojskowymi...   

Monika Jaruzelska: SLD jest mi bliska. To dla mnie partia tacierzyska

"Coraz bliższa jest mi myśl o wyborach samorządowych. Wkrótce ta decyzja będzie już stu procentowa" - mówi o swoim zaangażowaniu w dzisiejszą politykę w internetowej części rozmowy Gość Krzyszofa Ziemca w RMF FM Monika Jaruzelska. Na pytanie, z jakim środowiskiem zamierza związać swoją polityczną przyszłość, odpowiada: "SLD jest mi bliska. To dla mnie partia tacierzyska".

Monika Jaruzelska pytana o rządy Prawa i Sprawiedliwości deklaruje, że "popierała i popiera program 500 plus". Stwierdza też, że "nie tylko związki partnerskie i mniejszości seksualne są poszkodowane, ale przede wszystkim ludzie, którzy nie mieli środków do życia. I takim ludziom powinno się przede wszystkim pomagać".