"Francuzi troszkę zawiedli, ale Rumuni to zrekompensowali kapitalną walecznością, zorganizowaniem drużyny, taktyką. Jeśli Rumunii będą grali tak jak wczoraj, to powinni bez trudu awansować" - mówi po meczu otwarcia Euro 2016 Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM, sędzia piłkarski i były prezes PZPN Michał Listkiewicz. Pytany o reprezentację Polski odpowiada: "Kiedyś się denerwowałem, ale teraz jestem spokojny, bo widzę, że nasza drużyna jest lepsza od irlandzkiej i na papierze i w praktyce". "Jeśli tylko nie zdarzy się jakiś kataklizm - błąd bramkarza, czy pech - to wygramy mecz z Irlandią 2:0" - uważa sędzia piłkarski. "Prezes Kaczyński ma rację, żeby grać ostro w kontekście całego turnieju. Zakładać najwyższe cele, że jedziemy po mistrzostwo. Prezes Boniek też ma rację, że najpierw wejdzie z przedpokoju do salonu, a później z tego salonu do większego pokoju" - mówi gość RMF FM. Zdaniem Listkiewicza objawieniem tych mistrzostw może być Bartosz Kapustka. Były prezes PZPN uważa, że dziś nasza drużyna "nie jest jeszcze taka, jak Piechniczka czy Gmocha, bo nie ma tylu gwiazd, ale jeżeli dobrze nam pójdzie, to jest to drużyna na tyle młoda, że możemy patrzeć z wielkim optymizmem na mistrzostwa świata za 2 lata". Gość RMF FM uważa, że 80 proc. sukcesu to trener Nawałka i ci, którzy go zatrudnili. "Na początku było to krytykowane. Okazuje się, że to strzał trafiony" - mówi Listkiewicz. Pytany o wymarzony finał Euro 2016 odpowiada: "Polska - wiadomo dlaczego - i Węgry - bo kocham ten kraj, mieszkałem tam i to drużyna niedoceniona". "Realnie - Anglia-Hiszpania" - dodaje.

Krzysztof Ziemiec: Jak się panu oglądało mecz otwarcia na kanapie, a nie na stadionie?

Michał Listkiewicz: Troszeczkę żal, że już nie biegam po zielonej murawie, na szczęście mój syn Tomek jest na Euro i we wtorek debiutują - polska ekipa sędziowska debiutuje na Euro - więc będę ściskał kciuki na kanapie. Troszkę inne uczucie, ale tez mecz mi się bardzo podobał, jak na mecz otwarcia, oczywiście.

Emocje były. Nie był ten mecz trochę taki za bardzo szarpany? Francuzi wygrali, ale tak trochę po piasku.

Tak, Francuzi może troszkę zawiedli, natomiast Rumuni to zrekompensowali kapitalną walecznością, zorganizowaniem drużyny, taktyką. Okazuje się, że trenerzy piłkarscy jak wino - bo Anghel Iordănescu to jest już starszy pan, generał armii jeszcze chyba  z czasów Ceaușescu, ale fachowiec wielkiej klasy i Rumuni co pewien czas do niego wracają. On tak prowadzi reprezentację, przestaje, wraca...

To może być czarny koń? Drużyna Rumunii?

Myślę że z grupy wyjdą, bo jeżeli będą grali tak jak wczoraj, to powinni bez trudu awansować, chociaż oczywiście w tej drużynie brakuje takiej siły ofensywnej - oni są dobrze zorganizowani w środku pola i w defensywie.

Spytam pana jako sędziego, bo trochę się przepisy zmieniły - czy te, które są teraz, troszkę Francuzom wczoraj pomogły uzyskać zwycięstwo?

Nie, myślę że tu akurat nie miało to wpływu. Wczoraj właściwie tylko jeden z tych nowych przepisów - a może to nie jest nowy przepis, bo to jest nowa interpretacja istniejących przepisów - spowodował, że był rzut karny dla Rumunii, ponieważ sędzia nie widział dobrze tej sytuacji, po jego mowie ciała widziałem, że ona chciał puścić grę, ale jego kolega stojący za bramką - tzw. sędzia bramkowy - powiedział, że jest rzut karny i sędzia rzut karny podyktował. Nawiasem mówiąc cieszę się bardzo, że mecz otwarcia, który jest bardzo prestiżowy dla sędziego, dostał Viktor Kassai, bo to mój przyjaciel i kapitalny człowiek i kończy powoli swoją karierę. Na zakończenie kariery taki mecz to jest frajda.

To co będzie w niedzielę, panie prezesie? Łatwo nie będzie, prawda? Kluczowy mecz dla nas jak się skończy?

No właśnie, wczoraj Polska przeżywała ten mecz, bo słyszałem z otwartych okien krzyki - szczególnie po bramce dla Rumunów, bo chyba większość kibicowała słabszym teoretycznie. To co będzie jutro? Ja jakoś jestem spokojny. Kiedyś się denerwowałem, teraz widzę, że nasza drużyna jest lepsza od irlandzkiej i na papierze i w praktyce. I jeżeli tylko nie zdarzy się jakiś kataklizm, typu błąd bramkarza czy jakiś gol życia zawodnika irlandzkiego, czy pech, poprzeczki, słupki to wygramy ten mecz i to myślę 2:0.

To jak grać na tych mistrzostwach, gdyby dziś pan doradzał trenerowi albo zawodnikom? Jaką taktykę przyjąć?

Od doradzania jestem daleki, bo się na tyle nie znam. Nie znam się na szkoleniu, więc zatrudniałem trenerów na nosa i zawsze mi wychodziło, bo i Engel i Janas i Beenhakker to byli bardzo dobrzy bardzo dobrzy trenerzy, natomiast trzeba myśleć o całym turnieju. Nie możemy myśleć tylko o grupie, bo jeśli z grupy wyjdziemy, to trzeba iść dalej za ciosem, trzeba rozłożyć siły. Na szczęście Adam Nawałka dobrał sobie, wśród zawodników rezerwowych takich, którzy mogą śmiało zastąpić kogoś kontuzjowanego, chorego, zmęczonego, wykartkowanego. Taki na przykład Bartosz Kapustka może być objawieniem tych mistrzostw.

To jak grać? Grać ostro, jak radził Jarosław Kaczyński w jednym wywiadzie, że skończył się czas minimalizmu, czy tak jak Zbigniew Boniek mówi: Naszym celem jest wyjście z grupy, a potem wszystko będzie sukcesem.

Pan prezes Jarosław Kaczyński ma rację, żeby grać ostro w kontekście całego turnieju, czyli zakładać sobie najwyższe cele: Jedziemy po mistrzostwo! Tak jak kiedyś mówił pan Kazimierz Górski, który nota bene się bardzo przyjaźnił z nieżyjącym prezydentem Lechem Kaczyńskim, pan Kazimierz mówił: Jedziemy, żeby wygrać. Nie mecz, dwa mecze, trzy mecze, tylko cały turniej. I tak samo teraz trzeba grać ostro. Natomiast Zbigniew Boniek też ma rację, że najpierw wybrońmy jeden cel, najpierw wejdźmy z przedpokoju do salonu, a potem z tego salonu do większego salonu. A żeby to zrobić trzeba wygrać ten pierwszy mecz. To jest oczywiste.

A to nie jest chciejstwo? Bo ja tak patrzę, pan pewnie też czyta badania, które są robione na ten temat, większość Polaków jest bardzo optymistycznie nastawionych jak chodzi o te Euro?

Tak zawsze było, a potem było duże rozczarowanie.

Nic się nie stało...

Ale w tym roku myślę, że będzie lepiej. Piłka nożna to jest nieporównywalna gra z innymi sportami, ponieważ tu słabszy teoretycznie może wygrać z lepszym. Wczoraj wyliczono, że wartość rynkowa zawodników rumuńskich ma być 10 razy mniejsza niż francuskich, a na boisku tego nie było widać. Polska grając z Niemcami czy z Hiszpanią na 10 meczów wygra jeden, góra dwa. Ale ten jeden może się zdarzyć na Euro, czemu nie.

Doczekaliśmy się drużyny marzeń, takiej jak kiedyś "Orły Górskiego"?

Po wynikach ich poznacie, bo wiadomo w piłce nożnej liczy się tylko wynik. Można mieć 70 proc. posiadania piłki, mieć pięć razy więcej strzałów, kornerów i mecz przegrać. Tu wynik determinuje wszystko. Myślę, że ta drużyna oczywiście nie jest to jeszcze drużyna taka jak Kazimierza Górskiego, czy Antoniego Piechniczka, czy Jacka Dmocha, bo nie ma w niej tylu gwiazd. Bo tam każdy był gwiazdą praktycznie. Jeżeli natomiast dobrze nam pójdzie to Euro, to jest to drużyna na tyle młoda, że możemy patrzeć z optymizmem na to, co będzie za dwa lata na mistrzostwach świata w Rosji.

A czyja to zasługa, panie prezesie? Adam Nawałka jest tym cudotwórcą, który stworzył taką drużynę marzeń? Czy po prostu tak się złożyło, taki czas, takie pokolenie zawodników?

Myślę, że 80 proc. to jest Adam Nawałka i ci, którzy go zatrudnili, czyli przede wszystkim prezes Zbigniew Boniek i władze PZPN-u, bo ktoś na ten krok musiał się zdecydować. Na początku było to krytykowane: gdzie Nawałka z Górnika Zabrze i Sandecja Nowy Sącz na trenera reprezentacji? Okazuje się, że to był strzał trafiony. Tu Boniek po prostu zaufał intuicji - znał Adam z boiska, byli przyjaciółmi, wiedział, jaki jest potencjał w tym trenerze. Przecież drużyna Franciszka Smudy czy Waldemara Fornalika teoretycznie nie była gorsza, może nawet była co najmniej taka sama, jeśli nie troszkę lepsza. Potencjalnie. Ale co z tego, jak z tego potencja wykorzystano może 50 proc. i Euro poprzednie było, jakie było.

Futbol to jest taki sport narodowy. Taki sport, z którym identyfikuje się większość z nas. Czy to jest tak, że ta drużyna, którą mamy dzisiaj, to jest taka drużyna z klasą, która może być wzorem dla każdego z nas, jeśli chodzi o szyk, styl, styl gry także.

Tak, niewątpliwie. Wróciły czasy - ja pamiętam z dzieciństwa - jak człowiek chciał być drugim Grzegorzem Lato czy Andrzejem Szarmachem, później - już nie ja oczywiście, ale moi synowie - Zbigniewem Bońkiem, Janem Tomaszewskim na podwórkach każdy sobie taki przydomek brał. Później była długa, długa przerwa. Nawet te sukcesy, które przyszły na początku tego stulecia nie były na tyle duże, żeby jeszcze ten szał nastąpił. W tej chwili jest szał, każdy chce być Lewandowskim, czasami ludzie w pociągu mnie pytają: "a pan zna pana Lewandowskiego, kiedyś pan z nim rozmawiał"? Ja mówię: no tak, oczywiście, że tak. "Och, jak my panu zazdrościmy". Także to jest coś kapitalnego.

A nie śmieszy pana to napięcie mediów? Lewandowski zjadł obiad, Lewandowski odpoczywa, Lewandowski wyszedł na balkon? Trochę jak sekta.

No tak, trochę śmieszy, może nie tylko mnie, ale pewnie samego pewnie Roberta Lewandowskiego.

Ale on tego nie chce.

On tego nie chce. Czasami dziennikarze oczywiście przesadzają, bo pokazywanie pustego pokoju hotelowego, że wczoraj tu jeszcze spał Lewandowski, ale dziś już wyjechał, to troszkę infantylne jest, ale z drugiej strony ja to rozumiem, bo to znaczy, że wszyscy są w takiej euforii i w takim podniosłym nastroju.

Będzie królem strzelców tego Euro Lewandowski?

Szczerze mówiąc, to ja bym sobie chyba tego nie życzył, bo wolałabym, żeby Polska była przynajmniej medalistą tych mistrzostw, a kto będzie królem strzelców to nie jest takie najistotniejsze. Chociaż oczywiście chciałoby się powtórzyć rok '74, kiedy Grzegorz Lato był królem strzelców, a Polska była 3. drużyną świata. To było kapitalne. Natomiast może tak się zdarzyć i to jest chyba dość prawdopodobne, że Robert strzeli mniej bramek niż oczekujemy, ale dzięki jego postawie, dzięki jego uwikłaniu obrońców przeciwnika - bo czasami dwóch będzie go kryło - kto inny strzeli. Niech strzeli Milik, niech strzeli Krychowiak, ktokolwiek. Może nawet i bramkarz strzelić, bo to się w piłce zdarza.

Wymarzony finał?

Wymarzony finał to wszyscy zaraz spadną z krzeseł ze śmiechu - Polska-Węgry. Polska - wiadomo dlaczego, a Węgry, ponieważ kocham ten kraj, mieszkałem tam wiele lat i jest to najbardziej niedoceniana drużyna turnieju, a zawsze się kibicuje tym outsiderom.

A realnie?

Realnie myślę że to może być Anglia-Hiszpania.

I tak zawsze wygrają Niemcy, dziękuję panie prezesie.