"To nie jest spadek. Ceny rosną nie o 18 proc., tylko o 16 proc. Trzeba też pamiętać, że to jest średnia, czyli GUS bierze pod uwagę wszystkie grupy produktów, także poszczególne produkty w tych grupach. Przygląda się, jak w danym miesiącu one się zmieniały. Dzisiaj mamy wstępny szacunek, w połowie kwietnia zobaczymy szczegółowy dotyczący tego, jak wyglądały zmiany cen podstawowych dla gospodarstw domowych produktów - cukru, mięsa, mleka, serów" - tak najnowsze dane o inflacji skomentowała w Rozmowie w południe w RMF FM dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka z Uniwersytetu Warszawskiego. Dodała, że najpewniej produkty, które zazwyczaj są kupowane na święta, w najbliższym tygodniu podrożeją.

Ekspertka podkreśliła, że "spadek" inflacji, jaki obserwujemy, to efekt statystyczny. Może warto przypomnieć, że w lutym 2022 roku inflacja była na poziomie 8,5 proc., w związku z tym punkt odniesienia dla lutego tego roku był niżej. Dlatego ta inflacja była na poziomie 18,4 proc. W marcu 2022 roku inflacja była na poziomie 11 proc., czyli baza była troszkę wyższa, a w tym roku jest 16,2 proc. To efekt absolutnie statystyczny. Punkt odniesienia jest wyższy. Proszę też zobaczyć: w zeszłym roku w marcu inflacja wynosiła 11 proc., a w marcu, w tym roku wynosi 16,2 proc. Nie wiem, z czego tu się cieszyć - zaznaczyła.

Ekspertka podkreśliła, że nawet jeśli inflacja wynosi 0,1 proc., to znaczy, że ceny wzrosły. "Inflacja to jest wzrost ogólnego poziomu cen" - wskazała.

"Za ten sam koszyk produktów płacimy o jedną czwartą więcej"

Mariusz Piekarski pytał też dr Starczewską-Krzysztoszek o znaczenie nowych danych GUS dotyczących cen żywności i napojów bezalkoholowych. W marcu 2023 r. -w porównaniu do marca 2022 r. - wzrost wyniósł 24 proc. Jeśli za coś płaciliśmy w marcu zeszłego roku 100 zł, to w marcu tego roku za dokładnie ten sam koszyk produktów żywnościowych zapłaciliśmy 124 zł. Nie mamy w koszyku nic więcej, a musimy zapłacić o tę jedną czwartą więcej - tłumaczyła.

Zdaniem gościa Mariusza Piekarskiego ceny surowców do produkcji żywności maleją. Czy można się zatem spodziewać spadku cen w sklepach? Pytanie w jakim stopniu ci, którzy surowce przetwarzają, będą dodawać marżę i budować cenę, którą my płacimy - mówiła Starczewska-Krzysztoszek.

"To już wszystko nasza rodzima, narodowa inflacja"

W Rozmowie w południe w RMF FM pojawił się też temat putinflacji - czyli czynnika wywołanego przez wojnę. Ile jest go w marcowym odczycie inflacyjnym? Nie mamy ani grosza. Jeśli patrzeć na dane Głównego Urzędu Statystycznego, to jest już wszystko nasza rodzima, narodowa inflacja. Jeżeli patrzymy na dane GUS, to nośniki energii to jest spadek miesiąc do miesiąca o niespełna 1 pp. Jeśli chodzi o paliwa do prywatnych środków transportu, to prawie 2 pp. spadku. Mówimy o tym, że ceny zmalały, a nie inflacja zmalała. Putinflacja w tłumaczeniu rządu i premiera Morawieckiego wynikała z tego, że rosną ceny energii i paliw w wyniku wojny i sankcji, które na Rosję bardzo słusznie nałożyliśmy - zaznaczyła.

"Niewielkiej obniżki stóp procentowych możemy się spodziewać we wrześniu, przed wyborami"

Uważam, że popełniono błąd, że od października zeszłego roku stopy procentowe nie były podnoszone. One mogły być podnoszone w znacznie mniejszym stopniu, ale żeby sygnalizować rynkowi, że jednak najważniejszym i najtrudniejszym problemem w tej chwili w naszej gospodarce, który niestety będzie długo trwał jeszcze, jest walka z inflacją - mówiła w internetowej części Rozmowy w południe w RMF FM dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka z Uniwersytetu Warszawskiego.

Do kiedy więc stopy procentowe w Polsce pozostaną niezmienione? Trzeba się przyglądać temu, co się dzieje w gospodarce, temu co się dzieje z inflacją, ale nie tą roczną, tylko właśnie inflacją bazową i inflacją miesiąc do miesiąca - mówiła ekonomistka. Czy to są trendy niestety rosnące, utrzymujące się na wysokim poziomie, czy też widzimy jakąś tendencję spadkową. W tym roku moim zdaniem nie ma najmniejszej przestrzeni na obniżkę stóp procentowych, natomiast jaka będzie decyzja RPP? Proszę pamiętać, że mamy wybory - zauważyła ekspertka. Jak dodała można się spodziewać jakiejś "niewielkiej obniżki we wrześniu, przed wyborami".

7. rocznica wejście w życie programu 500 +

Dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek był również pytana, czy program 500+ zdał egzamin. Zdaniem ekspertki program 500 + miał dwa podstawowe cele: Przy czym jeden miał być absolutnie dominującym celem, a mianowicie demografia. Czyli zachęcenie rodzin takim wsparciem finansowym do tego, żeby decydowały się na posiadanie dzieci. A drugi oczywiście cel to było takie wsparcie, nazwijmy to, socjalne - tłumaczyła. Zdaniem gościa RMF FM "z demografią jest coraz gorzej, a nie coraz lepiej": Rzeczywiście na początku był ten efekt takiego przyspieszenia decyzji o posiadaniu o dzieci, i ta dzietność w latach 2016-2017 wzrosła, ale później gwałtowanie spadła, bo to były decyzje przyspieszone. Te rodziny, które chciały posiadać dzieci, po prostu swoje decyzje przyspieszyły - mówiła.

 

Czyli 500 + powinno wzrosnąć? Mówiło się już od dłuższego czasu, że inflacja powoduje, że te 500 + nominalnie nie zmieniło się, ale realnie staje się coraz mniej warte. Gdyby wziąć pod uwagę inflację od 2016 roku, to dziś - uwzględniając inflację 2023 r. - wartość powinna być nominalna w wysokości 747-750 zł - mówiła. I dodała: Jeśli podniesiemy 500 + na 700, to będzie to kosztowało rocznie plus 16 mld. Pytanie, co lepiej jest robić (...)? Czy lepiej jest dołożyć po 200 zł, czy też może lepiej dofinansować służbę zdrowia, szczególnie tę podstawową opiekę zdrowotną, z której wszyscy korzystamy - dodała ekonomistka.