"Mamy dwa lata opóźnienia, to boli" - przyznała Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, nawiązując do 60 mld euro, jakie Polska ma dostać z KPO. „KPO się kończy w 2026 roku. Musimy zrealizować 55 reform i 55 inwestycji” - wyliczała minister polityki regionalnej w Popołudniowej rozmowie w RMF FM. „Jest opóźnienie, ponieważ przez dwa lata nie robiono większości inwestycji i nie robiono reform. Teraz trzeba ogromnie przyspieszyć” – podkreślała rozmówczyni Grzegorza Sroczyńskiego.

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz powiedziała, że rząd jest na finiszu rewizji KPO. "Taki pakiet (jest przygotowywany - red.) dla Komisji Europejskiej, co musi zostać zmienione, żebyśmy mogli ten projekt w maksymalnym stopniu zrealizować" - wyjaśniła, dodając, że chodzi o inwestycje. "Chodzi o to, żeby nie przepalić pieniędzy, tylko żeby je włożyć w polski rozwój, żeby one procentowały. KPO to jednak jest pożyczka" - stwierdziła. 

"Zrobiliśmy audyt KPO, dosłownie ministerstwo po ministerstwie, teraz mamy już cały pakiet dla premiera do negocjacji z Komisją Europejską. Co musi zostać przesunięte na późniejszy termin, żeby zdążyć; co trzeba zmodyfikować" - powiedziała minister Pełczyńska-Nałęcz.

W trakcie rozmowy poruszona została kwestia grantów na ochronę zdrowia - chodzi o 19 mld złotych. "Tam są trzy komponenty: 10 mld na wysokospecjalistyczną ochronę zdrowia, szpitalnictwo; tam są też pieniądze na e-zdrowie i na kształcenie i stypendia dla ludzi z ochrony zdrowia. To jest naprawdę wielka szansa. To, co musi być wykonane w ochronie zdrowia, to musi być przeprowadzona reforma. I to jest trudna rzecz, żeby tę reformę dobrze sprofilować i przeprowadzić" - wyjaśniała minister Pełczyńska-Nałęcz. 

Rolnicy mają realny problem, ale nie mogą się dać wkręcać rosyjskiej propagandzie

W Popołudniowej rozmowie w RMF FM Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz przyznała, że rozumie "bardzo trudną sytuację rolników. Ceny produktów rolnych są najniższe od ponad dwóch lat. Ich produkcja staje się nieopłacalna". Ale apelowała, by nie tłumaczyć tej sytuacji jedynie wojną w Ukrainie. 

"Ukraina w tym nie jest, według ekonomicznej kalkulacji, kluczowym czynnikiem. Czynników jest wiele. Jednym z istotnych, o których mniej się mówi jest, że Rosja, niestety, miała urodzaj i wyrzucała na rynki światowe, po niskich cenach, bardzo dużo zboża. W efekcie na rynkach światowych zboże kosztuje mniej, to się odbija także na sytuacji w naszym kraju" - powiedziała. 

Jej zdaniem "rolnicy mają realny problem, który musi zostać rozwiązany. Ale nie może być rozwiązany kosztem ich bezpieczeństwa".  

"Jeżeli są koszty związane z wojną, a one są nierówno rozłożone w grupach społecznych, to trzeba się zastanowić nad jakimiś mechanizmami solidarnościowymi, że te koszty były rozłożone równiej" - dodała. 

Przestrzegała też przed incydentami, które miały miejsce w ostatnich dniach, gdy na banerach w czasie protestów rolniczych pojawiały się hasła antyukraińskie i proputinowskie. 

"Nikt z nas nie może się dawać wykorzystywać w rosyjskich dezinformacyjnych i propagandowych wojnach. Wszyscy, także rolnicy, będą tego ofiarami. Rolnicy mają wszelkie prawo w demokratycznym kraju protestować, mają wszelkie prawo, żeby się domagać solidarności ze strony państwa. Natomiast bardzo bym przestrzegała przed dawaniem się wkręcać w dezinformację i rosyjską propagandę i wywieszaniem plakatów antyukraińskich, nie daj Bóg, prorosyjskie. To jest wbrew ich interesom" - powiedziała.

Pełczyńska-Nałęcz za liberalizacją aborcji

W Popołudniowej rozmowie w RMF FM Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz podtrzymała też pomysł swojej formacji na rozwiązanie kwestii liberalizacji aborcji, czyli referendum. 

"To jest rozwiązanie, które ma najszerszą legitymację społeczną, jest najbardziej efektywne politycznie, najbardziej pokojowe społecznie. To jest rozwiązanie, które skończy sytuację, w której przychodzi jedna władza - robi jedno, przychodzi druga władza - robi drugie. To jest rozwiązanie, które, nawet jak się ludzie nie zgadzają, to się z wynikiem zgodzą, ponieważ to będzie efekt demokracji bezpośredniej" - powiedziała. 

"Jeżeli bym poszła głosować w referendum to opowiedziałabym się za dopuszczalnością (przerywania ciąży do 12. tygodnia - red.). Natomiast klub Polski 2050 nie ma w tej sprawie dyscypliny - w kwestiach etycznych, sumienia każdy ma prawo podejmować decyzje sam" - dodała. 

Opracowanie: